niedziela, 29 czerwca 2014

Jagodowy dzień.

 Przez moją kuchnię przeszło dzisiaj wielkie jagodowe oblężenie. Moja mama kupiła wczoraj od sąsiadki 6kg jagód i dzisiejszy dzień przeznaczyłyśmy na przetworzenie ich. Zrobiłyśmy przepyszne jagodzianki z kruszonką. Nie obeszło się również bez jagodowego napoju, czyli jogurtu z tymi leśnymi owocami. W końcu mogłyśmy zrobić najlepsze owocowe pierogi. Po zrobieniu tych smakołyków jagód został jeszcze cały ogrom, więc zasypałam je cukrem, a kiedy puściły sok przełożyłam je do małych słoiczków, abym mogła napić się na zimę herbatki z jagodami. Takie przetwory przydadzą mi się również do dodania pysznego smaku kaszce manny. W moim domu są również nie zastąpione jako lek na problemy trawienne, ból brzucha itp.

Pamiętam jak byłam małą dziewczynką, mama organizowała takie wypady na jagody. Zabierała ze sobą swoją mamę i sąsiadki. Moja babcia co roku, z tej okazji, wstawała wcześniej i piekła bułeczki z malinami. Jeszcze ciepłe przywoziła je nam do lasu. Miło wspominam tamte czasy, gdyż nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na jagodach.

piątek, 27 czerwca 2014

Nareszcie wakacje!

Już szkoła minęła, świadectwa rozdane. Twarze wszystkich w koło uśmiechnięte od ucha do ucha, bo nastały wakacje. Lipiec, sierpień - nastały długo oczekiwane 2 miesiące odpoczynku od szkoły.

Plany na wakacje? Jak na razie odpoczynek w domu, jakieś obiecane spotkania ze znajomymi. Jednakże potrwa to z tydzień, maksymalnie dwa tygodnie. Wszystko do czasu, kiedy będę musiała pomóc rodzicom w ich sezonowym interesie. Czuję się zmęczona na myśl o tym, że będę musiała dość wcześnie wstawać, iść na pole i zrywać ogórki z plantacji, przebierać je i sprzedawać. Do tego dojdzie masa innych obowiązków letnich związanych z mieszkaniem na wsi, robienie przetworów, soków, dżemów na zimę... Przez to wszystko będę strasznie zmęczona i nie będę mieć ochoty na nic.

Ale myślę, że nie będzie aż tak źle. Sierpień będzie o wiele luźniejszy od lipca. Być może wtedy uda mi się  wyjechać w Zachodniopomorskie do dziewczyny mojego brata.

Mieszkam ok 20km od Kostrzyna nad Odrą. Więc moją obowiązkową wakacyjną imprezą, związaną z tym miejscem, jest największy otwarty festiwal świata czyli Przystanek Woodstock. Tegoroczna edycja zapowiada się bardzo ciekawie. Wystąpi wiele moich muzycznych ulubieńców.

A Wy jakie macie plany na wakacje?

Na koniec zdjęcia z dzisiaj. Zrobione w szkolnej ubikacji, chwilę przed apelem.

czwartek, 26 czerwca 2014

"Koszmary kuchenne" - zdjęcia z konkursu.

 W piątek w końcu nadejdą upragnione wakacje, a ja dostałam wielką motywacje do działania w branży fotograficznej.

Zaczynając interesować się blogami swoich koleżanek ze środowiska blogosfery. Całkiem przypadkiem natrafiłam na blog dwóch nastoletnich przyjaciółek -pauliny i Weroniki. Po przeczytaniu kilku ich wpisów, okazało się, że ogłosiły one konkurs fotograficzny. na wysłanie zdjęć było jeszcze kilka godzin, więc był to dla mnie "ostatni dzwonek" aby wziąć w tym konkursie udział. Dzień później w swym poście zamieściły one wszystkie konkursowe zdjęcia. Zaczęło się głosowanie przez obserwatorów tego bloga, w którym nie mogło się odbyć bez bitwy na głosy. Ostatecznie po całym zakończeniu całego konkursu, w końcu doszło do jego rozstrzygnięcia. Bardzo ucieszyłam się na wieść, że moje zdjęcia bardzo przypadły do gustu głosującym. Moje 2 z 3 wysłanych zdjęć "stanęły na podium". Zdjęcie pt.: "Skazany na życie" zajął 2 miejsce, a "Iluminacja cienia" 3 miejsce.

 Bloga prowadzonego przez przemiłe nastolatki i wszystkie zdjęcia z konkursu możenie znaleźć poz adresem:  http://friendssblogo.blogspot.com/

A oto moje zdjęcia z konkursu: 
"Skazany na życie"
"Iluminacja cienia"

"Iluminacja cienia", jak i również, "Skazany na życie" pochodzą z serii "Koszmary kuchenne". Jest to moja ulubiona seria zdjęć, którą dotąd wykonałam. Włożyłam w nią masę swojego serducha, emocji.
Jeśli ktoś przeglądał moje archiwalne wpisy, po pewnie napotkał już te zdjęcia w poście o tym samym tytule.

A o to pozostałe zdjęcia z mojej najukochańszej serii:
"Igły, prawie jak widły"
"Paranormal family"
"Wola istnienia"

środa, 25 czerwca 2014

"Najczęściej popełniane błędy na blogosferze." cz_1.

" Blogosfera" jest bardzo dużym Światem. W dzisiejszych czasach można znaleźć na nich dosłownie wszystko. "Spacerując" do bardzo niedawna po tym środowisku spostrzegłam pewne zjawiska. Powtarzają się one coraz częściej na blogach młodych blogerów, których średnia wieku jest mniej-więcej na poziomie 12-16 lat. Często spotykałam nawet osoby w młodszym lub starszym wieku. Jednakże nikt z nas nie jest idealny. Każdy z nas popełnia jakieś błędy, nawet ja. Dlatego właśnie w tym wpisie zamieszczam swoje spostrzeżenia na temat działań pojawiających się coraz częściej w środowisku blogerów, które mnie irytują. 


http://2.bp.blogspot.com/-D_0gmwPXSOI/UZ9hxlQewqI/AAAAAAAAAPE/uSYiLq5yGSE/s640/GFHGH.png
Obserwacja=Obserwacja, etc...
Przeglądając strony, na których można zareklamować swojego bloga, nie da się zauważyć haseł marketingowych takich jak "obs=obs", "kom=kom", czy nawet "klick=klick". Czytając nawet komentarze pod postami różnych blogów spotykam się z tym. Staram omijać się takie blogi "szerokim łukiem". Jednak czasami się zdarzy, że wejdę i poczytam je z nudów. Takie bezmyślne działanie, nakłaniające naiwnych czytelników do zaobserwowania takiego bloga, na ogromny wpływ na PRAWDZIWYCH czytelników. 
Kiedy zaczęłam promować swojego bloga zachęcałam ludzi, aby w ten sposób zachęcić ich do niego. Po dwóch dniach takiego marketingu, przestałam to robić. Stało się tak po przeczytaniu podobnego do tego wpisu na jednym z blogów. 
Wolę mieć z 5 prawdziwych obserwatorów, którzy będą z dużą częstotliwością wchodzili na mojego bloga i z utęsknieniem czekali na nowe wpisy, niż 1000 takich którzy zaobserwują, ale nic więcej nie wpłyną na los mojego bloga, bo zwyczajnie o nim zapomną. 
Egoistyczne wymuszanie na kimś obserwacji  wśród tzw. "gimbusów", czy "wodorostów z dna" jest czymś codziennym. Tak na prawdę czego można się spodziewać po niedoświadczonym ok. 15-letnim nastolatku?! Bezmyślnie powtarza tą czynność tylko po to aby pochwalić się swoim znajomym liczbą obserwujących go osób, lub ilością wejść na bloga. Pewnie wtedy kiedy każdy z grupki nastoletnich przyjaciół posiada własnego bloga prowadzą "wyścig szczurów", aby udowodnić kto w tym jest najlepszy.
"
Nie od razu Rzym zbudowano."

Zakładając bloga nie powinniśmy oczekiwać ekspresowego sukcesu. Zainteresowania odbiorcy i jego oddania wymaga czasu. Ciężka regularna praca, miłość do tego, o czym pisze się, promocja oraz bardzo dużo cierpliwości - tylko to przyniesie nam prawdziwe szczęście. Prawdziwi czytelnicy nie są cyferkami w statystykach, ale ludźmi z krwi i kości i przede wszystkim posiadającymi uczucia.

Brak kreatywności w komentarzach...
 Wyżej wspomniałam o "kom=kom". Jest to "bliźniacze" zjawisko z "obs=obs", więc nie będę o tym się mocno rozpisywać. A tym bardziej nie będę wspominać o "klick=klick", gdyż na razie nie jest to tak bardzo popularne. W raz z reklamą bloga wielokrotnie spotykamy się z dopiskiem typu: "Odwdzięczam się za komentarz." Przyznaję się z ręką na sercu, że zdarza mi się często komentować takie blogi oczekując od tej osoby uczciwego odwdzięczenia się. Jednakże zdarza się tak, że przejeżdżam się na tym, bo tak naprawdę "Nadzieja jest matką głupich."

Przeglądając popularne blogi, czytając komentarze niejednokrotnie natknęłam się na takie typu: "Fajny blog.", "Ładne zdjęcia.", "Świetny wpis", "Ślicznie wyglądasz", itp, itd.... a pod spodem "moi ulubieńcy" jak: "Obserwujemy?","
Zapraszam do siebie, jak się spodoba miło mi będzie jak zostaniesz na dłużej..:)".  Po tego typu komentarzach nie możemy się spodziewać tego, że kogoś naprawdę zainteresowało to co zamieściliśmy w danym poście. Irytuje mnie to strasznie mocno. Wolałabym nie dostać żadnego komentarza niż takie "fantazyjne cudeńko", w dodatku od blogera chcącego od nas wymusić obserwację. Ale tak jak śpiewa Sylwia Grzeszczak w swojej piosence: "Cieszmy się z małych rzeczy.", dlatego cieszę się z każdego komentarza. Bo tak na prawdę "lepszy rydz niż nic".



A Wy jakie macie zdanie nie ten temat? Wkurza Was coś jeszcze w blogach, które odwiedzacie?

wtorek, 24 czerwca 2014

"W tym królestwie potępienia nie ma chwały bez cierpienia"

Prowadzę tego bloga od dobrego roku. Odbywało się to troszkę w atmosferze "bezmyślności" o tym czy ktoś w ogóle odwiedza tą stronę. Od niedawna się to zmieniło. Zaczęłam się interesować blogosferą. Staram się w jakiś sposób wypromować tego bloga, aby zmienić jego los . Może jest ktoś taki kogo na prawdę zainteresuje mój blog. Lepsze jest to niż "szufladkowanie go". Zaczęłam "spacerować" po różnych blogach w poszukiwaniu tych, które są naprawdę warte zaobserwowania. Kilka takich udało mi się znaleźć. W przyszłości  pewnie wzrośnie ilość takowych blogów.

Od dziś co jakiś czas będę "odświeżać" moje archiwalne wpisy. Zaczynam od mojego ulubionego. Kosztował mnie on wiele chwil. Włożyłam w niego ogrom emocji, serca, aby przedstawić choć odrobinę siebie, tego co czułam/czuję, a jest to trudne aby przedstawić to w jak najlepszy sposób. Opowiada on o "osobach słabych", które w życiu nie mają łatwo. Ich droga życiowa jest ciągle pod górkę przez problem. Tego kłopotu trudno jest im się pozbyć, gdyż ciężko jest walczyć w nieśmiałością.

"Życie bywa tak nieprzewidywalne jak pogoda – w każdym momencie może się zmienić, a człowiek nie ma na ten proces najmniejszego wpływu. Wszystko zależy jedynie od podejmowanych przez nas decyzji. W naszym świecie rządzi „prawo dżungli” - przetrwają tylko najsilniejsze osobniki. Lecz nie każdy jest taki silny, żeby wygrać w tej grze zwanej życiem. Muszę przyznać, że życie to taka pojebana gra, ale grafikę ma zajebistą.

Są na świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo kto mógłby te samotność znieść. Wśród grona tych ludzi jestem ja. Niejednokrotnie walczyłam i walczę ze swoim najgroźniejszym wrogiem jakim jest strach przed „samotnością w tłumie”. Wiem, że lepiej przegrać próbując wygrać, niż na starcie się poddać i siedzieć na dupie jak wystraszony berbeć. Uważam, że przychodzi taka chwila, kiedy człowiek musi poświęcić swoje życie. Ktoś, kto nie potrafi niczego poświęcić, nie będzie w stanie nic zmienić - dlatego w swojej osobowości wprowadzam ciągłe zmiany, próbując się dostosować do wciąż zmieniającego się świata. Nigdy nie wiem, co chcę dokładnie osiągnąć, postępując akurat w taki, a nie inny sposób. Kieruję się  jedynie instynktem, pragnąc przetrwać w pełnym niebezpieczeństw świecie. Jednakże często tym zmianom towarzyszy paraliżujący strach. Histeria przed tym, czy jednak jestem na tyle silna, żeby stanąć czoło przeznaczeniu, które jest mi pisane. Ta obawa nie jest czymś złym. Pozwoliła mi, już nie raz dostrzec moje słabości przez co staję się silniejsza. Jednak jeszcze dość często robię coś nierozważnie, zbyt pochopnie. Ale mam do tego dużo dystansu i miewam chwile, że śmieję się z sama z siebie, z tego co robię, lecz często jest za późno żeby ten błąd naprawić.  Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami nic nie jest takie jakie być powinno, takie jakbyśmy chcieli, marzyli. Niemniej jednak eskalacja strachu i paraliżu, w moim przypadku ma to do siebie, że tracę pewność siebie w szczególności w kontaktach międzyludzkich. Przerasta mnie to na tyle, że bojąc się samotności sama robię sobie krzywdę izolując się od ludzi i rozmów z nimi. Może to z tego powodu często podejmowałam się najbardziej niebezpiecznych zadań, z których wyjście bez szwanku było teoretycznie niemożliwe? W niektórych momentach moje życie było nie tyle trudne, co zbyt… pechowe, jeśli mogłam to ująć w ten właśnie sposób. Co chwila przeżywam jakieś wydarzenie, w którym jestem raniona proso w serce, w moje najsłabsze punkty. Zresztą, niejednokrotnie przekonałam się na swojej skórze, że w pewnych sytuacjach człowiek najzwyczajniej w świecie czuje się bezsilny, znudzony i bezużyteczny, a w efekcie zaprzestaje nawet walki o każdy kolejny oddech. I mnie właśnie już po spędzeniu kilkunastu dni w tej „ciemnej klitce”, zwanej „depresją” było wszystko jedno. Jestem zbyt wrażliwą osobą, żeby się nie przejmować tym co napotkałam na swojej drodze życiowej. Często dopada mnie stan głębokich refleksji.

 Mówi się, że jeśli zmienisz siebie, możesz zmienić świat. Głupie pieprzenie... Gdy ludzie oceniają kogoś, tworzy się ich wizerunek, którego ciężko jest się pozbyć - samotnik pozostanie samotnikiem, morderca zawsze pozostanie mordercą. To jest tak jak z alkoholizmem. Można wyjść z nałogu, nie pić, ale przez resztę życia niepijący jest alkoholikiem. Podobnie jest z prostytucją: dziewczyna się puści, później już tego nie robi, ale w oczach innych już zawsze jest dziwką. A jeżeli będziesz w czymś dobry i spróbujesz się wybić, użyją tego, żeby znów wdeptać cię w ziemię. Każdy ma w sobie coś z psychopaty, lecz nie zdaje sobie z tego sprawy. Świata nie zmienisz, za to siebie tak. Z powodu licznych porażek i braku efektów moich starań już nie raz byłam wyśmiewana i uraczona niezbyt kulturalnymi epitetami. Narażając nieustannie swoje życie, próbowałam znaleźć jakiś sposób, chociażby najmniejszą wskazówkę, która umożliwi wmieszać mi się w tłum ludzi, którzy są już bardzo blisko celu, którym jest „wygranie tej gry”. Pytana o ideały, którymi kieruję się w życiu, odpowiadam krótko – chcę udowodnić ludzkości, że nie jestem taka za jaką mnie uważają. Jednak żyję, wierząc, że kiedyś spotkam kogoś, kto mnie zrozumie… Wiem, że mogę polec w walce i tym razem już nikt nie przyjdzie mi na ratunek. W mojej głowie tysiąc myśli na minutę, a za oknami mrok. Być może zbyt późno się zorientowałam i teraz czeka mnie tylko bolesna porażka, ale mimo to postaram się zrobić wszystko, by uratować choć strzępek swojego prawdziwego "ja".

 W jeszcze w nie dalekiej przeszłości miałam wrażenie, że nie potrafię być taka jak wszyscy, nie umiem się dopasować - dlatego zawsze stoję z boku i jedyne co mogę zrobić to bezradnie patrzeć jak ten świat i ci ludzie, a wraz z nimi ja, staczają się po równi pochyłej w dół. Czasem chciałam umieć pstryknąć palcami i tak po prostu zniknąć. Schować się gdzieś, gdzie nie dosięgną mnie spojrzenia, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Kuliłam się w sobie w nadziei, że nikt mnie nie zauważy i nie zrani. Przez to czułam, jak jakaś nieznana siła ściąga mnie ku dołowi, a ja nie miałam sił, by uchronić się upadkiem. Kaleczyłam sobie kolana i dłonie, ale nie to bolało mnie najbardziej. Najgorsze co może być, to zatracić samego siebie.

Najważniejsze jest zawsze to, co mamy w środku. Nieważne jak wyglądamy, w co wierzymy i jakie mamy poglądy. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, równi, bo oddychamy tym samym powietrzem. Każdy ma jednakowe prawo do szczęścia, ale nie każdy potrafi je w sobie odszukać.

Pragnę tylko, by osoby słabe, które dały się porwać nurtowi i podążyły za resztą, również były uznawane za ludzi. W końcu jak to przysłowia głoszą "każdy jest kowalem swojego losu" , "jak sobie pościelisz,tak się wyśpisz". "

sobota, 21 czerwca 2014

"Truskawkowy raj na podniebieniu"

Większość mojego wolnego czasu poświęcam gotowaniu i pieczeniu. To jedna z moich największych pasji, obok fotografii.
 Sezon truskawkowy, w moim ogrodzie, już niedługo dobiegnie końca. Mimo to staram się w jak najlepszy i najsmakowitszy  sposób z nich skorzystać. 
Koktajle, pierogi, knedle, przeróżne desery i ciasta z truskawkami - jak o tym myślę ślinka mi cieknie. 
zdjęcie
http://photos.nasza-klasa.pl/49522801/845/other/std/929fb914a6.jpeg
http://photos.nasza-klasa.pl/49522801/850/other/std/5af7fcbaf1.jpeghttp://photos.nasza-klasa.pl/49522801/853/other/std/f75f796895.jpeg 
Dzisiaj, przy sobocie, również nie mogło odbyć się bez smakowitości z truskawkami. Wchodząc wczoraj wgłąb ogrodu zauważyłam dojrzałe owoce czarnej i czerwonej porzeczki, jak i, żółtej maliny, więc je również wykorzystałam do przyrządzenia tychże słodkości.   

http://photos.nasza-klasa.pl/49522801/864/other/std/8db97412e2.jpeg http://photos.nasza-klasa.pl/49522801/861/other/std/1a816825f8.jpeg
 A Wy jak wykorzystaliście w tym sezonie swoje truskawki?

piątek, 20 czerwca 2014

Warto pomagać.

Wczoraj pisałam o akcji prowadzonej przez zespół LemOn, pomagającej powrót do zdrowia Tomasza Kowalskiego.
Obiecałam również wstawić swoje zdjęcie z żurawiem. Nie rzuciłam słów na wiatr, jak widać.

 Chłopacy dziś na swoim facebook'u informowali o 330 żurawi, które do nich dotarły. Ciekawe ile jest teraz?


https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/t1.0-9/p403x403/10464108_663801550341942_218342627604454488_n.jpg
Ta akcja spodobała się nawet mojemu kotkowi, więc wziął również udział.





czwartek, 19 czerwca 2014

" Legenda o tysiącu żurawiach "

Cześć Kochani!
Pewnie większość z Was słyszała o wypadku Tomasza Kowalskiego, zwycięzcy IV edycji "Must Be The Music". 
http://www.gala.pl/upload/galleries/32/tomasz-kowalski-zostal-zwyciezca-4-32633_l.jpg

Ostatnio przeglądając Facebooka moją uwagę przykuł pewien post z nim związany. Czy ktoś z Was słyszał o akcji zorganizowanej przez zespół LemOn? Nie? 

https://scontent-b-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/t1.0-9/10378222_662536630468434_5946754789664037668_n.jpg
https://scontent-a-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/t1.0-9/10401443_858511707509774_6404466152756516238_n.jpg
Bardzo lubię takie przedsięwzięcia.
Ta inicjatywa spodobała mi się do tego stopnia, że postanowiłam pomóc w osiągnięciu celu, do którego dąży Igor Herbut wraz z zespołem.  To tylko jedno zdjęcie, a może zdziałać tak wiele.  

Swoje zdjęcie dodam w jutrzejszym poście.

A Wy pomożecie? 

Na zachętę najnowsza piosenka LemOna - "AKE"







niedziela, 15 czerwca 2014

"Efekt motyla"



Jakiś czas temu obiecałam pokazać pewnym osobom Jak wygląda mój pokój. Hmmm... Tak naprawdę chodziło tutaj o pewien element,   który ozdabia jedną z moich ścian. Moja obietnica została złożona tak dawno, że nawet nie pamiętam kiedy to było. W raz ze zmianą dat z kalendarzu, zwiększała się liczba osób, którym miałam okazać ozdobę mojego pokoju. Trochę mi głupio, że robię to dopiero teraz… ale czasami na głowie miałam ważniejsze sprawy do załatwienia.

W październiku, tamtego roku, miałam długo oczekiwany generalny remont. Moje cztery kąty są bardzo małym pomieszczeniem. Na około 20m2,  tak naprawdę trudno w nim coś ciekawego zrobić, ale myślę że mi się to udało. W końcu spełniło się jedno z moich architektonicznych marzeń, związanych z czerwonymi „murami” pokoju. Biało-srebrne meble idealnie komponują się z krwistością ścian.

Mimo fajnego wyglądu kontrastujących ze sobą ścian z meblami czegoś mi w nim brakowało.
W przerwie Bożo Narodzeniowej znalazłam trochę wolnego by namalować na jednej z pustych ścian wielkiego dęba. Co prawda kredą, która do dziś się trochę rozmazuje, a do tego jest jeszcze nie skończone. Kto wie? Może na wakacje się poświęcę i dokończę je, malując je farbą.

 

Wielkie drzewo to nie jedyny element dekoracyjny mojego pokoju. Moją ścianę nad łóżkiem ozdabia ok. 300 motyli orgiami. Wykonaniem tej „papierkowej roboty” zajęłam się z nudów na ferie.Inspirację do tego pomysłu znalazłam na jednym z blogów z rękodziełami, a dokładniej na lubietworzyc.blogspot.com(klick) Spodobało mi się tak bardzo, że musiałam ten pomysł zrealizować.

Zrobienie pierwszego motyla origami było dla mnie bardzo trudne. Kolejne szły już bardzo szybko. Wykonanie wszystkiego było pracą, która potrzebuje cierpliwości i zręcznych rąk. Czasami sobie myślę, że właśnie do takich prac jestem stworzona, gdyż sprawiają mi one wielką radość i podekscytowanie, kiedy podobają się one innym.

Jakby ktoś chciał spróbować swoich sił, choćby w stworzeniu jednego takiego motylka, zapraszam do poprzedniego postu o tytule  " "Efekt motyla" - tutorial " (klick). Zawarłam w nim instrukcję wykonania go, krok po kroku. :)


"Efekt motyla" - tutorial.


Potrzebne materiały:
  • kwadrat wycięty z bloku rysunkowego (najbardziej optymalny rozmiar to: 9x9cm, choć można i użyć karteczek zarówno mniejszych, jak i większych. Wszystko to zależy od tego, jak dużego motylka chcemy otrzymać)


 
 Sposób wykonania:



Przygotowujemy kwadrat...
... składamy go na pół w poziomie,...
... po czym go rozkładamy...
... i ponownie składamy na pół, tyle że tym razem w pionie.
Następnie po raz kolejny rozkładamy nasz kwadrat,....
...składamy go po przekątnej najpierw z jednej strony,...
... znowu rozkładamy...
... i po raz drugi składamy go po przekątnej, lecz tym razem z drugiej strony.
Rozwijamy kartkę,...
Zwijamy kartkę w pół, a następnie składamy jedną połówkę kartki do środka aby powstał trójkąt.

Podobnie postępujemy z druga połówką. W rezultacie z całej kartki otrzymujemy trójkąt.
W dalszym przebiegu działań zginamy prawą krawędź trójkąta, kierując ją ku wierzchołkowi...
... i tę samą czynność wykonujemy na krawędzi lewej.
Dalej, odwracamy konstrukcję na drugą stronę i ustawiamy ją do góry nogami

Chwytamy za jego dolną część i kierujemy ją ku górze.
Odwracamy konstrukcję i delikatnie składamy ją w pół.
Chwytamy za "tułów", "odwłok" naszego motylka, skrzydełka delikatnie odchylamy mu skrzydełka, zaokrąglając je. 












Źródło inspiracji: (klick)