niedziela, 23 lutego 2014

Robaki


Pierwszy tydzień po feriach już za mną. Było ciężko powrócić do szkolnej rzeczywistości. Dodatkowo przez 2 kolejne tygodnie, w poniedziałek i w środę, będę kończyć lekcje stosunkowo dość późno, gdyż wyjdę ze szkoły gdzieś o 16-17 godzinie, a w domu będę o 18. Dzieje się tak, bo moja szkoła uczestniczy w projekcie, z którego są realizowane dodatkowe zajęcia z rachunkowości. Trochę mi się nie chce, ale uzupełnienie mojej wiedzy na temat Księgi Przychodów i Rozchodów się przyda. Tym bardziej, że po ukończeniu tego kursu można zdobyć pewien certyfikat. 

A teraz czas na koleją dawkę fotografii mojego autorstwa.
Dla mnie nie ma żadnych przeszkód jeśli chodzi o zrobienie czemukolwiek zdjęcia. Nie posiadam jakiejkolwiek paranoi gdy widzę jakieś robaczki. Niektórzy się boją, a ja w takiej sytuacji najchętniej wyciągnęła bym aparat i bez oporu wykonywała zdjęcia. 

Mrówka
Bąk na facelii.
Motyle:

 
Pszczoły:
 
Muchy:

 Pająki:
 Stonoga:


sobota, 22 lutego 2014

"Wirtualna osobowość naszych czasów"

W naszym świecie istnieją takie problemy, z których nawet nie zdajemy sobie powagi z tego jakie skutki mogą przynieść na przyszłość. W czasach teraźniejszych takim czymś jest uzależnienie od gier komputerowych, zwłaszcza tych internetowych. Zapewne każdy z nas zna co najmniej jedną taką osobę, która nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na świecie, jeżeli nie zagra, choć z "godzinkę", w swoją ulubioną grę. Lol, Mentin, Sims, Battlefield, Assassin, Call of Duty, Need for Speed, to tylko marna część popularnych tytułów. 
  
Czy zastanawialiście się może kiedyś jak by to było gdybyśmy byli w grze? Posiadanie magicznych mocy bądź latanie to fajny pomysł, tak jak i niekończąca się ilość żyć. A gdyby tak gra odbywała się w życiu codziennym, a ludzie aby przetrwać musieliby zabijać się nawzajem tylko i wyłącznie dla oglądalności.

Dlaczego poruszyłam ten temat? Otóż, w ciągu ostatnich 3 miesięcy zetknęłam się z anime zawierające właśnie ten rodzaj uzależnienia w swojej fabule. Nimi są "Sword Art Online" i nie dawno skończone "BTOOOM!".

 "Sword Art Online"

Przenosimy się do nieodległej przyszłości, a dokładniej do 2022roku. Wielką popularność zdobyła rewolucyjna technologia NerveGear. Umożliwia zanurzenie się w wirtualnej świecie, w stopniu do tej pory niedostępnym, wysyłając za pomocą kasku bodźce bezpośrednio do mózgu użytkowników. Tytułowej grze towarzyszyła niezwykła popularność, gdyż do zakupienia było gotowe jedynie dziesięć tysięcy kopii, a odbywało się to na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy". Gracze niczego nie podejrzewając, z ekscytacją założyli na głowę hełm, zalogowali się, zachwycili i... I przeżyli szok, bo magiczny przycisk „wyloguj” jak gdyby nigdy nic zniknął. Błąd w grze? A skąd! To działanie jak najbardziej zamierzone. Twórca tej gry miał w swoim celu stworzenie własnego świata, w którym on będzie Bogiem wszechmogącym, wyznaczającym wszelkie reguły i zasady. Z gry nie można w żaden sposób się wylogować. Jedyne rozwiązanie, to przejść grę. Aby tego dokonać, muszą pokonać sto pieter latającego zamku Aincrad, w którym się znajdują bossi, potwory, pułapki, miasta, lasy, wioski. Jednak żeby nie było to takie proste, jak mogłoby się to wydawać wprowadzono jeszcze jedną przeszkodę. Śmierć w grze jest równoznaczna ze śmiercią w rzeczywistym świecie przez spalenie mózgu.A zdjęcie kasku w rzeczywistym świecie również oznacza śmierć.


 "BTOOOM!"

 
Tytułowa gra, niczym kiedyś Counter-Strike, czy Battlefield, podbiła serca miłośników gier MMO. Zawodnik w niej lokalizuje przeciwników na radarze i strategicznie uruchamia bombę, aby wysadzić któregoś z przeciwników z dala. Aby pokonać przeciwników musi ich zabić i zebrać 7elementów należących do nich. Jednak twórcom gry szybko się znudziła i postanowiła przenieść ją z świata wirtualnego do świata rzeczywistego. Walka o śmierć i życie miała miejsce na tropikalnej, bezludnej wyspie, z której nie ma ucieczki.
Graczami były osoby, które przez swoją rodzinę, znajomych, pracowników były zgłoszone po to żeby pozbyć się z ich życia. Dzięki temu niewinni ludzie są proszeni, aby stać się ze zwyczajnych ludzi zimnokrwistymi mordercami, aby przetrwać. Każda postać ma dość fascynującą przeszłość. W śród obsady można odnaleźć różne typy osobowości - bezrobotnego, agenta nieruchomości, 14-letniego psychopatę, byłego żołnierza, lekarza, pedofila, gwałciciela, prawnika, pokazując przy tym odcienie ludzkości, zarówno dobre i złe. Długość pobytu na śmiercionośnej wyspie wpływa na przemianę bohaterów - głód, aby przetrwać, utrata moralności, szaleństwo, które niszczy ich umysły, intensywnie rosnące pragnienia ...  


sobota, 15 lutego 2014

Dzień jak każdy inny.

Wczoraj były dla Walentynki. Dla mnie od zawsze ten jeden dzień w roku jest zwykłym dniem, niewyróżniającym się niczym. Nie dzieje się tak z kwestii tego, że w tym okresie nigdy nie miałam drugiej połówki, z którą mogłabym go świętować. Jak obserwuję swoich rówieśników, społeczeństwo to wydaje mi się to wszystko zbyt przesadzone, zbyt idealne. Niektóre osoby przed nadejściem 14 lutego nagle przypominają sobie, że kogoś darzą uczuciem, którym jest miłość. Zapominają o mnóstwie innych rzeczy, aby w tym dniu pokazać jak to mocno kochają swojego partnera/partnerkę. Dlaczego akurat w tym dniu ludzie mają wyznawać sobie miłość, dawać prezenty? Uważam, że jeśli się kogoś kocha naprawdę i szczerze to się robi to przez cały rok, a nie tylko tego dnia. Nie rozumiem zachowania singli, którym w tym dniu bierze się na sentymenty, wspomnienia, szlochają w poduszkę, rozpaczają jak to im się życie nie układa. To już lekka przesada. -_- 
Ja może nie mam jakiejś swojej sympatii, nie dostałam żadnej walentynki, ale za to dostałam prezent od losu, dzięki któremu czuję się jak ta przysłowiowa "Alicja z Krainy Czarów"

piątek, 14 lutego 2014

Krwawy deszcz oczyszczenia...


Jakiś czas temu trochę mi się życie zrypało. Przez pewne wydarzenia po raz kolejny miałam "powrót na ciemną stronę mocy", ale już jest wszystko ok.  Nie ma jak to się przejmować "dzieckiem, które nie wyrosło jeszcze z piaskownicy" i popełnia wciąż te same błędy, nie umiejąc się do nich przyznać. Ale w tej sprawie wiem, że musiałam wypowiedzieć mocne słowa, żeby zapobiec ciągnięcia się pewnej hipokryzji. Znając życie gdyby nie moja interwencja pewne zakłamanie ciągle by się zaostrzało. Może jakaś część osób odebrała moją prawdomówność jak słowa jakiejś psychopatki, ale to była konieczność wyższego stopnia, więc mam to w głębokim poważaniu.

Miewam chwilę, że śmieję się z sama z siebie, z tego co robię. Czasami myślę, że nic nie jest takie jakie być powinno, takie jakbyśmy chcieli, marzyli. Czasami nie wiem czy mam siłę stanąć czoło przeznaczeniu. Zamykam oczy, zaglądam w głąb swojego serca. Tyle wspomnień wciąż chciałabym wykląć z pamięci swej. Historia zbyt mocno doświadczyła mnie bólem i kaźnią, rozłożonymi w krzyżu nieszczęścia w przyjaźni i namiętności.

Kiedy pisałam powyższy tekst na myśl  przyszły mi do głowy cytaty z piosenek moich ulubionych piosenek, z którymi jestem bardzo związana. Czuję jakby zawierały cząstkę mnie, mojego życiorysu, cierpienia...



 "Jesteś żywą pochodnią swoich myśli i słów, 
martwym życia płomieniem w tej parszywej grze."
  Hunter - "Requiem" 

"Teraz jest zbyt wcześnie, żeby wybaczyć...
Jutro będzie za późno, żeby zapomnieć..." 
Hunter - "Wersety"
"Czasem ktoś widzi więcej niż my,
 Chce zbawić świat, nie wierzy w to nikt. 
Jest więc sam...  Chociaż stoi wśród nas, usłyszał głos, zobaczył...
Zobaczył świat - wokół krew! Usłyszał głos - pełen łez!
Zrozumiał sens prostych słów!
Czas zacząć iść drogą swą, nieznany kraj, nieznany ląd..."
Hunter - "Loża Szyderców"

"Czasem jedno słowo zmienia w piekło cały świat, 
w tedy jedno życie wiąże inne z mocą krat!
Czasem pocałunek w piekle stworzy niezły raj.
Czasem jeden dotyk nieba w bestię zmieni Cię, 
wtedy nowy koszmar już nie skończy się we śnie."
Hunter - Imperium Trujki
"Węże czarnych myśli, tańczą w nerwosplotach....
Kiedy już odejdę, nie chce, aby krzyż deptał po mym sercu, nie chce, by ktoś po mnie płakał..."
Kat - "Zawieszony sznur"

 "Czasami wolę być zupełnie sam, niezdarnie tańczyć na granicy zła i nawet stoczyć się na samo dno - czasami wolę to, niż czułość waszych obcych rąk.
(...) Okłamali mnie z nadzieją, że uwierzyłem i przestanę chcieć.
Muszę leczyć się na ból i strach." 
Coma  -"Leszek Żukowski" 

"Nauczyłem się umierać w sobie, nauczyłem się ukrywać cały strach.
Nie do wiary że tak bardzo płonę, nie do wiary że rozumiem każdy znak."
Coma -"100 tysięcy jednakowych miast"








Coś się kończy, a coś zaczyna...

Kończą się ferie. Za dwa dni nastanie poniedziałek, więc będzie czas najwyższy wrócić do szkoły. Wiele osób się cieszyło jak zaczynały się, ale nie ja. Coś się we mnie stało? Może jakoś wydoroślałam, zmieniłam tok myślenia? Nie wiem... Będąc młodsza tylko czekałam na ten zimowy okres odpoczynku, bo przecież nie chodzi się do szkoły, nie trzeba się uczyć, itp, itd... W teraźniejszości dla mnie to oznacza kilka dni nudy, głównie miedzy innymi przez miejsce zamieszkania i przeszkody prywatne.  Jakoś w tym roku nie poczułam tych ferii - brak śniegu = brak spędzania długich chwil na fotografowaniu przyrody w zimowej pokrywie. Jednakże to nie jest równoznaczne z tym, że panowała totalna nuda. Zrobiłam to co zaplanowałam - musiałam pozałatwiać kilka spraw, zaliczyć dentystę, no i co najważniejsze zdałam prawko! Mój czas wolny był w jakiś sposób zaplanowany, aby zapobiec dennym chwilom.  Pojmała mnie pasja gotowania. Pewnego dnia, aż do tego stopnia, że zrobiłam kolorowe pierogi, mające nawet kształt cukierka i dość nietypowe nadzienie. Ciasto pierogowe ze szpinakiem lub barwione koncentratem pomidorowym nie jest często spotykane. Podobnie jest z farszem z twarogu i czosnku, a tym bardziej z czekoladą. Hmm... pychota.

poniedziałek, 3 lutego 2014

" Wirtualna osobowość naszych czasów..."

W którymś z poprzednich postów opowiadałam o urokach pogody jesienno-zimowej.
Wpłynęło to na to, że zakochałam się. Po raz kolejny się zakochałam. Teraz przynajmniej jestem pewna, że moja miłość będzie wieczna. Nigdy mnie nie zostawi, nie zdradzi, nie zawiedzie w żadnej sprawie. Nic dodać, nic ująć. W tym środowisku wszystko jest inne. Moja miłość wprowadziła uwodzicielski nastrój, wzmocniony rytmicznym biciem serca przepełnionego uczuciami, czyniąc moje życie bardziej przyjemnym i odprężającym. Przekazuje mi energię i pobudza wszystkie zmysły. Przy nim mogę się zrelaksować. Choć na chwilę przenieść do innego świata, zapominając o wszystkich problemach.

 

O kim mowa?... A raczej, o czym, bo przecież to nie jest żaden człowiek, a raczej tylko jego wymysł, coś, co już od bardzo dawna jest przez niego tworzone z wielką pasją i sercem. Pałam wielkim uczuciem do świata fantazji, który jest przedstawiony w gatunku, jakim jest  anime. Każda seria ma w sobie to coś, co przyciąga moją uwagę. To ucieczka od rzeczywistości, tam wszystko jest inne, nic takiego nie wydarzy się w prawdziwym świecie. Jak je oglądam przynajmniej na chwilę mogę odpocząć od wszystkiego. Mogę się oderwać od codziennego życia i pomarzyć o tak niesamowitym życiu w Anime.

Anime jest lepsze od tych wszystkich tasiemcowatych seriali czy programów sportowych. Przede wszystkim na pewno ma lepszą fabule niż połowa seriali. Bohaterowie są bardziej oryginalni niż w zwykłych kreskówkach dla dzieci. Bajki są zbyt dziecinne, a w filmach trudno znajduję swój typ. W telewizji ciągle tylko sport, reklamy, programy kulinarne, lub coś z urządzaniem wnętrz...

Każda seria posiada coś, co łapie mnie za serducho, gdyż posiada w sobie duszę… Ciekawa, wciągająca fabuła i szybko wpadająca w ucho oprawa muzyczna z japońskim akcentem posiadają  typowy klimat, którego nie ma w filmach. Są też tam fajne, zabawne, charyzmatyczne postacie z charakterkiem. Japończycy mają dość specyficzny humor i niektórym się to nie podoba.

Dotychczas nie oglądałam zbyt dużo serii, żeby wypowiedzieć się na temat kreski. Nie znam się na tym i raczej mnie poznam się jeszcze na tym przez długi, długi czas, gdyż skupiam się na historii, wartościach, treściach, uczuciach czy emocjach przekazywanych przez autorów danej produkcji.

Moja historia z tym gatunkiem zakiełkowała, kiedy byłam jeszcze małym brzdącem. Wówczas w telewizji leciał Dragon Ball, czy Pokemony, itp. Te serie tak bardzo mnie zafascynowały, że siedziałam przyklejona do ekranu, nie przegapiając żadnego odcinka. Moja przygoda z pokemonami jeszcze nie dobiegła końca. W dzieciństwie zacięcie grałam w gry GBA, teraz również co jakiś czas powracam do gier wzorowanych na kolejnych seriach Pokemonów.

Po raz kolejny zetknęłam się z anime w swoje urodziny, jakieś 2lata temu, podczas pobytu u Karoliny Gugały. Akurat natknęłam się na moment, kiedy oglądała ona anime, dobrze znane wszystkim oglądającym ten gatunek – „Death Note”. Po oglądnięciu kilku pierwszych odcinkach przypomniałam sobie lata dzieciństwa. Po raz kolejny mnie to wciągnęło. Historia pewnego licealisty- Raito, który za pomocą swojego znaleziska – niezwykłego, nieziemskiego pamiętnika, próbuje zmienić Świat na lepsze, zabijając wszystkich kryminalistów. Towarzyszy mu jeden z Bogów Śmierci – Ryuuk, prawowity właściciel pamiętnika. Raito dzięki temu zyskał sporą rzeszę fanów, ale także wrogów, z którymi Raito prowadzi walkę, o wizję „idealnego świata”.




Następny na mojej liście było anime zawierające  motyw, który wszyscy dobrze znamy. Walki dobra ze złem, jest uniwersalny i często spotykany w wielorakich filmach, książkach itp. Dawka humoru zawarta w pożeraczu dusz- "Soul Eater", bardzo mnie odprężała. Bohaterzy posiadają różne poglądy i inne wartości, których wyróżniają efektowne walki, poważne i niepoważne rozmowy. Bardzo lubię wszystkie postaci tam występujących, gdyż od pierwszego odcinka porażają swoim humorem. Black Star ma manię wielkiego narcyza, który chce przewyższyć Boga; Kid ma fioła na punkcie symetrii; Death największy lovelas, zakochujący się co chwilę w innej panięce; Franken Stein wielki świr i naukowiec lubiący eksperymenty na swoim ciele; Kishin, Medusa i arachne - czyli zło wcielone. 


Po ok. rocznej przerwie, licząc od oglądnięcia  pierwszej serii Soula, bardzo mi brakowało tego anonimowego świata, jednakże nie mogłam odnaleźć w sobie na tyle motywacji, żeby do tego powrócić. Nakłoniła do tego mnie pewna osoba, w maju tamtego roku. 
Mirai Nikki jest chyba jednym z najbardziej nie typowych anime. Jak dotąd czytałam o wielu fabułach, lecz na taką, którą możemy zobaczyć tutaj jeszcze się nie natknęłam, nie przypomina innej serii.  Deus Ex Machina wybrał 12 osób, które wciągnął w grę o zostanie jego następcą. Osoby te dostały tzw. pamiętniki przyszłości, które posiadały moc przewidywania przyszłości.  Nie da się opisać psychicznego światopoglądu Yuno.  Jej często zmieniająca się osobowość wstrząsała mną. Raz była wesoła i kochająca świat, a sekundę później zmieniała się w psychopatkę rządną krwi, śmieci.  Za to Yuki aż do zakończenia wydawał mi się totalnym bezjajowcem, bojącym się świata. 


Ciąg dalszy nastąpi...