sobota, 22 lutego 2014

"Wirtualna osobowość naszych czasów"

W naszym świecie istnieją takie problemy, z których nawet nie zdajemy sobie powagi z tego jakie skutki mogą przynieść na przyszłość. W czasach teraźniejszych takim czymś jest uzależnienie od gier komputerowych, zwłaszcza tych internetowych. Zapewne każdy z nas zna co najmniej jedną taką osobę, która nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na świecie, jeżeli nie zagra, choć z "godzinkę", w swoją ulubioną grę. Lol, Mentin, Sims, Battlefield, Assassin, Call of Duty, Need for Speed, to tylko marna część popularnych tytułów. 
  
Czy zastanawialiście się może kiedyś jak by to było gdybyśmy byli w grze? Posiadanie magicznych mocy bądź latanie to fajny pomysł, tak jak i niekończąca się ilość żyć. A gdyby tak gra odbywała się w życiu codziennym, a ludzie aby przetrwać musieliby zabijać się nawzajem tylko i wyłącznie dla oglądalności.

Dlaczego poruszyłam ten temat? Otóż, w ciągu ostatnich 3 miesięcy zetknęłam się z anime zawierające właśnie ten rodzaj uzależnienia w swojej fabule. Nimi są "Sword Art Online" i nie dawno skończone "BTOOOM!".

 "Sword Art Online"

Przenosimy się do nieodległej przyszłości, a dokładniej do 2022roku. Wielką popularność zdobyła rewolucyjna technologia NerveGear. Umożliwia zanurzenie się w wirtualnej świecie, w stopniu do tej pory niedostępnym, wysyłając za pomocą kasku bodźce bezpośrednio do mózgu użytkowników. Tytułowej grze towarzyszyła niezwykła popularność, gdyż do zakupienia było gotowe jedynie dziesięć tysięcy kopii, a odbywało się to na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy". Gracze niczego nie podejrzewając, z ekscytacją założyli na głowę hełm, zalogowali się, zachwycili i... I przeżyli szok, bo magiczny przycisk „wyloguj” jak gdyby nigdy nic zniknął. Błąd w grze? A skąd! To działanie jak najbardziej zamierzone. Twórca tej gry miał w swoim celu stworzenie własnego świata, w którym on będzie Bogiem wszechmogącym, wyznaczającym wszelkie reguły i zasady. Z gry nie można w żaden sposób się wylogować. Jedyne rozwiązanie, to przejść grę. Aby tego dokonać, muszą pokonać sto pieter latającego zamku Aincrad, w którym się znajdują bossi, potwory, pułapki, miasta, lasy, wioski. Jednak żeby nie było to takie proste, jak mogłoby się to wydawać wprowadzono jeszcze jedną przeszkodę. Śmierć w grze jest równoznaczna ze śmiercią w rzeczywistym świecie przez spalenie mózgu.A zdjęcie kasku w rzeczywistym świecie również oznacza śmierć.


 "BTOOOM!"

 
Tytułowa gra, niczym kiedyś Counter-Strike, czy Battlefield, podbiła serca miłośników gier MMO. Zawodnik w niej lokalizuje przeciwników na radarze i strategicznie uruchamia bombę, aby wysadzić któregoś z przeciwników z dala. Aby pokonać przeciwników musi ich zabić i zebrać 7elementów należących do nich. Jednak twórcom gry szybko się znudziła i postanowiła przenieść ją z świata wirtualnego do świata rzeczywistego. Walka o śmierć i życie miała miejsce na tropikalnej, bezludnej wyspie, z której nie ma ucieczki.
Graczami były osoby, które przez swoją rodzinę, znajomych, pracowników były zgłoszone po to żeby pozbyć się z ich życia. Dzięki temu niewinni ludzie są proszeni, aby stać się ze zwyczajnych ludzi zimnokrwistymi mordercami, aby przetrwać. Każda postać ma dość fascynującą przeszłość. W śród obsady można odnaleźć różne typy osobowości - bezrobotnego, agenta nieruchomości, 14-letniego psychopatę, byłego żołnierza, lekarza, pedofila, gwałciciela, prawnika, pokazując przy tym odcienie ludzkości, zarówno dobre i złe. Długość pobytu na śmiercionośnej wyspie wpływa na przemianę bohaterów - głód, aby przetrwać, utrata moralności, szaleństwo, które niszczy ich umysły, intensywnie rosnące pragnienia ...  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz