W którymś z poprzednich postów opowiadałam o urokach pogody
jesienno-zimowej.
Wpłynęło to na to, że zakochałam się. Po raz kolejny się zakochałam. Teraz
przynajmniej jestem pewna, że moja miłość będzie wieczna. Nigdy mnie nie
zostawi, nie zdradzi, nie zawiedzie w żadnej sprawie. Nic dodać, nic ująć. W
tym środowisku wszystko jest inne. Moja miłość wprowadziła uwodzicielski
nastrój, wzmocniony rytmicznym biciem serca przepełnionego uczuciami, czyniąc
moje życie bardziej przyjemnym i odprężającym. Przekazuje mi energię i pobudza
wszystkie zmysły. Przy nim mogę się zrelaksować. Choć na chwilę przenieść do
innego świata, zapominając o wszystkich problemach.
O kim mowa?... A raczej, o czym, bo przecież to nie jest żaden człowiek, a raczej tylko jego wymysł, coś, co już od bardzo dawna jest przez niego tworzone z wielką pasją i sercem. Pałam wielkim uczuciem do świata fantazji, który jest przedstawiony w gatunku, jakim jest anime. Każda seria ma w sobie to coś, co przyciąga moją uwagę. To ucieczka od rzeczywistości, tam wszystko jest inne, nic takiego nie wydarzy się w prawdziwym świecie. Jak je oglądam przynajmniej na chwilę mogę odpocząć od wszystkiego. Mogę się oderwać od codziennego życia i pomarzyć o tak niesamowitym życiu w Anime.
Anime jest lepsze od tych wszystkich tasiemcowatych seriali czy programów sportowych. Przede wszystkim na pewno ma lepszą fabule niż połowa seriali. Bohaterowie są bardziej oryginalni niż w zwykłych kreskówkach dla dzieci. Bajki są zbyt dziecinne, a w filmach trudno znajduję swój typ. W telewizji ciągle tylko sport, reklamy, programy kulinarne, lub coś z urządzaniem wnętrz...
Każda seria posiada coś, co łapie mnie za serducho, gdyż posiada w sobie duszę… Ciekawa, wciągająca fabuła i szybko wpadająca w ucho oprawa muzyczna z japońskim akcentem posiadają typowy klimat, którego nie ma w filmach. Są też tam fajne, zabawne, charyzmatyczne postacie z charakterkiem. Japończycy mają dość specyficzny humor i niektórym się to nie podoba.
Dotychczas nie oglądałam zbyt dużo serii, żeby wypowiedzieć się na temat kreski. Nie znam się na tym i raczej mnie poznam się jeszcze na tym przez długi, długi czas, gdyż skupiam się na historii, wartościach, treściach, uczuciach czy emocjach przekazywanych przez autorów danej produkcji.
Moja historia z tym gatunkiem zakiełkowała, kiedy byłam jeszcze małym brzdącem. Wówczas w telewizji leciał Dragon Ball, czy Pokemony, itp. Te serie tak bardzo mnie zafascynowały, że siedziałam przyklejona do ekranu, nie przegapiając żadnego odcinka. Moja przygoda z pokemonami jeszcze nie dobiegła końca. W dzieciństwie zacięcie grałam w gry GBA, teraz również co jakiś czas powracam do gier wzorowanych na kolejnych seriach Pokemonów.
Po raz kolejny zetknęłam się z anime w swoje urodziny, jakieś 2lata temu, podczas pobytu u Karoliny Gugały. Akurat natknęłam się na moment, kiedy oglądała ona anime, dobrze znane wszystkim oglądającym ten gatunek – „Death Note”. Po oglądnięciu kilku pierwszych odcinkach przypomniałam sobie lata dzieciństwa. Po raz kolejny mnie to wciągnęło. Historia pewnego licealisty- Raito, który za pomocą swojego znaleziska – niezwykłego, nieziemskiego pamiętnika, próbuje zmienić Świat na lepsze, zabijając wszystkich kryminalistów. Towarzyszy mu jeden z Bogów Śmierci – Ryuuk, prawowity właściciel pamiętnika. Raito dzięki temu zyskał sporą rzeszę fanów, ale także wrogów, z którymi Raito prowadzi walkę, o wizję „idealnego świata”.
Następny na mojej liście było anime zawierające motyw, który wszyscy dobrze znamy. Walki dobra ze złem, jest uniwersalny i często spotykany w wielorakich filmach, książkach itp. Dawka humoru zawarta w pożeraczu dusz- "Soul Eater", bardzo mnie odprężała. Bohaterzy posiadają różne poglądy i inne wartości, których wyróżniają efektowne walki, poważne i niepoważne rozmowy. Bardzo lubię wszystkie postaci tam występujących, gdyż od pierwszego odcinka porażają swoim humorem. Black Star ma manię wielkiego narcyza, który chce przewyższyć Boga; Kid ma fioła na punkcie symetrii; Death największy lovelas, zakochujący się co chwilę w innej panięce; Franken Stein wielki świr i naukowiec lubiący eksperymenty na swoim ciele; Kishin, Medusa i arachne - czyli zło wcielone.
Po ok. rocznej przerwie, licząc od oglądnięcia pierwszej serii Soula, bardzo mi brakowało tego anonimowego świata, jednakże nie mogłam odnaleźć w sobie na tyle motywacji, żeby do tego powrócić. Nakłoniła do tego mnie pewna osoba, w maju tamtego roku.
Mirai Nikki jest chyba jednym z najbardziej nie typowych anime. Jak dotąd czytałam o wielu fabułach, lecz na taką, którą możemy zobaczyć tutaj jeszcze się nie natknęłam, nie przypomina innej serii. Deus Ex Machina wybrał 12 osób, które wciągnął w grę o zostanie jego następcą. Osoby te dostały tzw. pamiętniki przyszłości, które posiadały moc przewidywania przyszłości. Nie da się opisać psychicznego światopoglądu Yuno. Jej często zmieniająca się osobowość wstrząsała mną. Raz była wesoła i kochająca świat, a sekundę później zmieniała się w psychopatkę rządną krwi, śmieci. Za to Yuki aż do zakończenia wydawał mi się totalnym bezjajowcem, bojącym się świata.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz