piątek, 14 lutego 2014

Krwawy deszcz oczyszczenia...


Jakiś czas temu trochę mi się życie zrypało. Przez pewne wydarzenia po raz kolejny miałam "powrót na ciemną stronę mocy", ale już jest wszystko ok.  Nie ma jak to się przejmować "dzieckiem, które nie wyrosło jeszcze z piaskownicy" i popełnia wciąż te same błędy, nie umiejąc się do nich przyznać. Ale w tej sprawie wiem, że musiałam wypowiedzieć mocne słowa, żeby zapobiec ciągnięcia się pewnej hipokryzji. Znając życie gdyby nie moja interwencja pewne zakłamanie ciągle by się zaostrzało. Może jakaś część osób odebrała moją prawdomówność jak słowa jakiejś psychopatki, ale to była konieczność wyższego stopnia, więc mam to w głębokim poważaniu.

Miewam chwilę, że śmieję się z sama z siebie, z tego co robię. Czasami myślę, że nic nie jest takie jakie być powinno, takie jakbyśmy chcieli, marzyli. Czasami nie wiem czy mam siłę stanąć czoło przeznaczeniu. Zamykam oczy, zaglądam w głąb swojego serca. Tyle wspomnień wciąż chciałabym wykląć z pamięci swej. Historia zbyt mocno doświadczyła mnie bólem i kaźnią, rozłożonymi w krzyżu nieszczęścia w przyjaźni i namiętności.

Kiedy pisałam powyższy tekst na myśl  przyszły mi do głowy cytaty z piosenek moich ulubionych piosenek, z którymi jestem bardzo związana. Czuję jakby zawierały cząstkę mnie, mojego życiorysu, cierpienia...



 "Jesteś żywą pochodnią swoich myśli i słów, 
martwym życia płomieniem w tej parszywej grze."
  Hunter - "Requiem" 

"Teraz jest zbyt wcześnie, żeby wybaczyć...
Jutro będzie za późno, żeby zapomnieć..." 
Hunter - "Wersety"
"Czasem ktoś widzi więcej niż my,
 Chce zbawić świat, nie wierzy w to nikt. 
Jest więc sam...  Chociaż stoi wśród nas, usłyszał głos, zobaczył...
Zobaczył świat - wokół krew! Usłyszał głos - pełen łez!
Zrozumiał sens prostych słów!
Czas zacząć iść drogą swą, nieznany kraj, nieznany ląd..."
Hunter - "Loża Szyderców"

"Czasem jedno słowo zmienia w piekło cały świat, 
w tedy jedno życie wiąże inne z mocą krat!
Czasem pocałunek w piekle stworzy niezły raj.
Czasem jeden dotyk nieba w bestię zmieni Cię, 
wtedy nowy koszmar już nie skończy się we śnie."
Hunter - Imperium Trujki
"Węże czarnych myśli, tańczą w nerwosplotach....
Kiedy już odejdę, nie chce, aby krzyż deptał po mym sercu, nie chce, by ktoś po mnie płakał..."
Kat - "Zawieszony sznur"

 "Czasami wolę być zupełnie sam, niezdarnie tańczyć na granicy zła i nawet stoczyć się na samo dno - czasami wolę to, niż czułość waszych obcych rąk.
(...) Okłamali mnie z nadzieją, że uwierzyłem i przestanę chcieć.
Muszę leczyć się na ból i strach." 
Coma  -"Leszek Żukowski" 

"Nauczyłem się umierać w sobie, nauczyłem się ukrywać cały strach.
Nie do wiary że tak bardzo płonę, nie do wiary że rozumiem każdy znak."
Coma -"100 tysięcy jednakowych miast"








Coś się kończy, a coś zaczyna...

Kończą się ferie. Za dwa dni nastanie poniedziałek, więc będzie czas najwyższy wrócić do szkoły. Wiele osób się cieszyło jak zaczynały się, ale nie ja. Coś się we mnie stało? Może jakoś wydoroślałam, zmieniłam tok myślenia? Nie wiem... Będąc młodsza tylko czekałam na ten zimowy okres odpoczynku, bo przecież nie chodzi się do szkoły, nie trzeba się uczyć, itp, itd... W teraźniejszości dla mnie to oznacza kilka dni nudy, głównie miedzy innymi przez miejsce zamieszkania i przeszkody prywatne.  Jakoś w tym roku nie poczułam tych ferii - brak śniegu = brak spędzania długich chwil na fotografowaniu przyrody w zimowej pokrywie. Jednakże to nie jest równoznaczne z tym, że panowała totalna nuda. Zrobiłam to co zaplanowałam - musiałam pozałatwiać kilka spraw, zaliczyć dentystę, no i co najważniejsze zdałam prawko! Mój czas wolny był w jakiś sposób zaplanowany, aby zapobiec dennym chwilom.  Pojmała mnie pasja gotowania. Pewnego dnia, aż do tego stopnia, że zrobiłam kolorowe pierogi, mające nawet kształt cukierka i dość nietypowe nadzienie. Ciasto pierogowe ze szpinakiem lub barwione koncentratem pomidorowym nie jest często spotykane. Podobnie jest z farszem z twarogu i czosnku, a tym bardziej z czekoladą. Hmm... pychota.

poniedziałek, 3 lutego 2014

" Wirtualna osobowość naszych czasów..."

W którymś z poprzednich postów opowiadałam o urokach pogody jesienno-zimowej.
Wpłynęło to na to, że zakochałam się. Po raz kolejny się zakochałam. Teraz przynajmniej jestem pewna, że moja miłość będzie wieczna. Nigdy mnie nie zostawi, nie zdradzi, nie zawiedzie w żadnej sprawie. Nic dodać, nic ująć. W tym środowisku wszystko jest inne. Moja miłość wprowadziła uwodzicielski nastrój, wzmocniony rytmicznym biciem serca przepełnionego uczuciami, czyniąc moje życie bardziej przyjemnym i odprężającym. Przekazuje mi energię i pobudza wszystkie zmysły. Przy nim mogę się zrelaksować. Choć na chwilę przenieść do innego świata, zapominając o wszystkich problemach.

 

O kim mowa?... A raczej, o czym, bo przecież to nie jest żaden człowiek, a raczej tylko jego wymysł, coś, co już od bardzo dawna jest przez niego tworzone z wielką pasją i sercem. Pałam wielkim uczuciem do świata fantazji, który jest przedstawiony w gatunku, jakim jest  anime. Każda seria ma w sobie to coś, co przyciąga moją uwagę. To ucieczka od rzeczywistości, tam wszystko jest inne, nic takiego nie wydarzy się w prawdziwym świecie. Jak je oglądam przynajmniej na chwilę mogę odpocząć od wszystkiego. Mogę się oderwać od codziennego życia i pomarzyć o tak niesamowitym życiu w Anime.

Anime jest lepsze od tych wszystkich tasiemcowatych seriali czy programów sportowych. Przede wszystkim na pewno ma lepszą fabule niż połowa seriali. Bohaterowie są bardziej oryginalni niż w zwykłych kreskówkach dla dzieci. Bajki są zbyt dziecinne, a w filmach trudno znajduję swój typ. W telewizji ciągle tylko sport, reklamy, programy kulinarne, lub coś z urządzaniem wnętrz...

Każda seria posiada coś, co łapie mnie za serducho, gdyż posiada w sobie duszę… Ciekawa, wciągająca fabuła i szybko wpadająca w ucho oprawa muzyczna z japońskim akcentem posiadają  typowy klimat, którego nie ma w filmach. Są też tam fajne, zabawne, charyzmatyczne postacie z charakterkiem. Japończycy mają dość specyficzny humor i niektórym się to nie podoba.

Dotychczas nie oglądałam zbyt dużo serii, żeby wypowiedzieć się na temat kreski. Nie znam się na tym i raczej mnie poznam się jeszcze na tym przez długi, długi czas, gdyż skupiam się na historii, wartościach, treściach, uczuciach czy emocjach przekazywanych przez autorów danej produkcji.

Moja historia z tym gatunkiem zakiełkowała, kiedy byłam jeszcze małym brzdącem. Wówczas w telewizji leciał Dragon Ball, czy Pokemony, itp. Te serie tak bardzo mnie zafascynowały, że siedziałam przyklejona do ekranu, nie przegapiając żadnego odcinka. Moja przygoda z pokemonami jeszcze nie dobiegła końca. W dzieciństwie zacięcie grałam w gry GBA, teraz również co jakiś czas powracam do gier wzorowanych na kolejnych seriach Pokemonów.

Po raz kolejny zetknęłam się z anime w swoje urodziny, jakieś 2lata temu, podczas pobytu u Karoliny Gugały. Akurat natknęłam się na moment, kiedy oglądała ona anime, dobrze znane wszystkim oglądającym ten gatunek – „Death Note”. Po oglądnięciu kilku pierwszych odcinkach przypomniałam sobie lata dzieciństwa. Po raz kolejny mnie to wciągnęło. Historia pewnego licealisty- Raito, który za pomocą swojego znaleziska – niezwykłego, nieziemskiego pamiętnika, próbuje zmienić Świat na lepsze, zabijając wszystkich kryminalistów. Towarzyszy mu jeden z Bogów Śmierci – Ryuuk, prawowity właściciel pamiętnika. Raito dzięki temu zyskał sporą rzeszę fanów, ale także wrogów, z którymi Raito prowadzi walkę, o wizję „idealnego świata”.




Następny na mojej liście było anime zawierające  motyw, który wszyscy dobrze znamy. Walki dobra ze złem, jest uniwersalny i często spotykany w wielorakich filmach, książkach itp. Dawka humoru zawarta w pożeraczu dusz- "Soul Eater", bardzo mnie odprężała. Bohaterzy posiadają różne poglądy i inne wartości, których wyróżniają efektowne walki, poważne i niepoważne rozmowy. Bardzo lubię wszystkie postaci tam występujących, gdyż od pierwszego odcinka porażają swoim humorem. Black Star ma manię wielkiego narcyza, który chce przewyższyć Boga; Kid ma fioła na punkcie symetrii; Death największy lovelas, zakochujący się co chwilę w innej panięce; Franken Stein wielki świr i naukowiec lubiący eksperymenty na swoim ciele; Kishin, Medusa i arachne - czyli zło wcielone. 


Po ok. rocznej przerwie, licząc od oglądnięcia  pierwszej serii Soula, bardzo mi brakowało tego anonimowego świata, jednakże nie mogłam odnaleźć w sobie na tyle motywacji, żeby do tego powrócić. Nakłoniła do tego mnie pewna osoba, w maju tamtego roku. 
Mirai Nikki jest chyba jednym z najbardziej nie typowych anime. Jak dotąd czytałam o wielu fabułach, lecz na taką, którą możemy zobaczyć tutaj jeszcze się nie natknęłam, nie przypomina innej serii.  Deus Ex Machina wybrał 12 osób, które wciągnął w grę o zostanie jego następcą. Osoby te dostały tzw. pamiętniki przyszłości, które posiadały moc przewidywania przyszłości.  Nie da się opisać psychicznego światopoglądu Yuno.  Jej często zmieniająca się osobowość wstrząsała mną. Raz była wesoła i kochająca świat, a sekundę później zmieniała się w psychopatkę rządną krwi, śmieci.  Za to Yuki aż do zakończenia wydawał mi się totalnym bezjajowcem, bojącym się świata. 


Ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 2 lutego 2014

Moja wielka muzyczna miłość... po raz kolejny...

Nie wiem dlaczego, ale jakoś nigdy tutaj nie pisałam o mojej pierwotnie największej muzycznej miłości - Bullet For My Valentine. Jakby tak określić, moja obsesja na punkcie Bulletów trwała i trwa jakieś 3 lata. Myślałam, że Matta Tucka z zespołem nic nie przebije, jeszcze przez bardzo długi okres czasu. Już nie raz o miano najbardziej ulubionej kapeli/wykonawcy, bili się Coma, Trivium, Hunter, Slipknot, Asking Aleksandria, Papa Roach, Bring Me The Horisone, Imagine Dragons, Kings Of Leon, czy wiele innych wspaniałych muzyków. Jednakże zawsze stawało się tak, że byłam wierna tylko im - Bulletom. Wszystko zawsze istnieje do czasu... Tym przewrotnym momentem w moim życiu było odkrycie na YT mojego znaleziska, z którego jestem cholernie zadowolona, czyli z braci Wentworth, a dokładniej Our Last Night. O nich wspominałam jakoś na początku listopada (post znajdziecie tutaj). Pisząc w tedy o nich nie wiedziałam jaki stopień osiągnie moje uczucie do ich twórczości. Ich EP "Oak Island" od chwili wyjścia, ścisnął mnie za ścisnął mnie za serce tak bardzo, że w teraźniejszości nie potrafię wytrzymać bez tych utworów ani jednego dnia. "Same Old War", "Sunrise", "Scared Of Change" oraz inne sprawiają, że czuję się niezwykle wypoczęta, tak jakbym przeniosła się to innego świata. Bulletom już to dawno temu się udało, lecz to już nie to samo uczucie, emocje... Od jakiegoś czasu myślę nad tym, że bracia przejęli już na wakacje żółtą koszulkę lidera, jeśli chodzi o maniactwo do utworów danego zespołu. Nawet, mimo że kiedyś prowadziłam prywatnego bloga o BFMV, przechodzą oni do historii, lecz nie wykluczam myśli, że czekam na ich nowy krążek.
OLN  nie dają o sobie zapomnieć, przez co jeszcze bardziej podpalają moją miłość do nich. Co chwilę coś publikują - tu jakiś teledysk, tu jakiś nowy cover, a jeszcze innym razem jakąś relację z trasy koncertowej. Właśnie za to ich kocham...

Na koniec prezentuję wam ich najnowszy cover - "Dark horse" Katy Perry, jak i również teledyski utworów z "Oak Island"

notatki


 Przywitala nas wczesnym porankiem sniegiem i szalonym wiatrem. Kleby bieli wirowaly wysoko zasypujac sypialniane okna.
 W jedna noc zasypalo cale podworko. Zniknela sciezka do garazu i komorki, silny wiatr pozostawil starannie wyrzezbione sniezno - biale wzory... 

niedziela, 26 stycznia 2014

Zima, zima, zima


Zima, zima, zima, pada, pada śnieg...
Przyszła do nas pogoda prawdziwie przypominająca tą porażającą chłodem  porę roku. Jest już prawie luty, a dopiero kilka dni temu spadł pierwszy śnieg. Męczyła już mnie szaro-bury, widok drzew, domów, ulic. Wszystko w koło zrobiło się ładne, kiedy ziemia pokryty jest warstwą śniegu.  Wcześniej wszystko przypominało mi bardziej przykrą, deszczową jesień, niż lodowatą zimę. Taka pogoda sprzyjała nudzie, i to strasznej nudzie. Nic nie chciało mi się robić, nawet nie garnęłam się nauki.


Ostatnie kilka tygodni spędzam nad głębokimi refleksjami. Przez ostatni rok bardzo się zmieniłam. Jeszcze nie dawno nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek przejdę, aż taką rewolucję wewnętrzną. Bardzo dużo czynników na to wpłynęło, że stałam się silniejszą psychicznie kobietą, ale również bardziej wrażliwszą. Potrafię w kilka sekund się rozpłakać, pod wpływem jakiejś rozmowy, wspomnień, czy nawet jakiegoś momentu w filmie. Już nie jestem taką bardzo szarą myszką, jak kiedyś. Potrafię bardzo dać w kość, w sytuacjach gdzie kiedyś się bałam cokolwiek powiedzieć, zrobić. Najbliższy czas jest dla mnie taką jakby próbą, czy uda mi się podołać mojej nowej „postaci”.

Czuję po kościach, że 2014 rok przyniesie jeszcze więcej zmian niż rok ubiegły. Znalazłam osoby, które mimo wszystko zawsze są ze mną, mnie wspierają i starają się pomóc. Mogę z nimi porozmawiać o najskrytszych rzeczach, czy problemach na każdym kroku zadających okropny ból w sercu. Już nie jestem taka samotna, jak to było kiedyś… 

Jeszcze tydzień i rozpocznę od dawna upragnione ferie. W końcu sobie odpocznę. Po nich trzeba wziąć się mocno w garść i nie można się dać ponieść jakimś pokusom, typu lenistwo, czy rozproszeniem się innymi sprawami niż nauka. W ogóle pozostało mi bardzo mało czasu spędzonego w szkole, które można wykorzystać na poprawę ocen lub utrzymanie ich na takim poziomie w jakim są w tej chwili.
Tydzień szkoły + 2 tygodnie ferii + miesiąc szkoły + 6 tyg. praktyk/między czasie Wielkanoc + miesiąc szkoły i wystawienie ocen, to wszystko daje mi tylko jakieś 2,5 miesiąca na realizację planu związanego z ocenami.

Ferie rozpocznę bardzo miłym akcencikiem jakim jest impreza mojego krewniaka wchodzącego w wiek dorosłości Mateusza. Luty być może przyniesie mi sporo niespodzianek. 

A na koniec kilka zdjęć z tegorocznej zimy.

niedziela, 12 stycznia 2014

"Format danych."

Miałam pisać wcześniej, ale tyle się działo...  Jeszcze wczoraj myślałam, że coś napisze, ale nie wyszło. Wiec pisze dziś...Ostatnio nie jestem tutaj zbyt często. Coraz trudniej pisać, ubrać myśli w słowa, odnaleźć miejsce w wirtualnym, wciąż obcym mi świecie...
Kilka dni skreślonych w nowym kalendarzu, pierwsze zapisane chwile tego Roku, pierwsze sprawdziany i pierwsze zajęcia szkolne w Nowym Roku i pierwsze tegoroczne porządki... 
2014 ciekawie się zapowiada. Pierwsze dni tego roku pozytywnie mnie zaskoczyły niektórymi wydarzeniami. Mam nadzieję, że tak będzie już cały czas, a nawet jeszcze lepiej. Że odnajdę prawdziwe przyjaźnie i miejsca w tym świecie, dzięki którym będę naprawdę szczęśliwa…
W 2013 zrozumiałam, ze życie potrafi mieć więcej w sobie niespodzianek, niż sama byłabym w stanie sobie wyobrazić... Był on dla mnie dobrym rokiem, nie mam co narzekać. Wiele się zmieniło, ja się zmieniłam. Poznałam w nim dużo wspaniałych osób, które w spaniały sposób wprowadziło w moim życiu rewolucję. Odbicie od szarej i monotonnej rzeczywistości bardzo mi się przydało. Jeszcze czasami powracam do poprzedniego stanu, ale zdarza się to bardzo rzadko. Udało mi się zapomnieć o czyimś istnieniu, nie mogę przez cały czas myśleć nad tym co było i jak zostałam potraktowana. 2013 dał mi dużo do zrozumienia. Życie jest strasznie kruche. Czasem jedno słowo zmienia w piekło cały Świat, a przyjaźń zmienić w nienawiść. Czesław miał rację, piękne są tylko chwile. Z czego najpiękniejsze momenty są ulotne. Bardzo smutne jest to, że nasze szczęście jest zależne od drugiego człowieka.