poniedziałek, 19 sierpnia 2013

"Codzienność"

Długo się zastanawiałam o czym tutaj napisać, żeby to w ogóle nie miało żadnego związku, styczności z tym co się dzieje, tego co obecnie piszę na oryginale. Przyszło mi kilka pomysłów do głowy, ale znowu mam brak jakiejkolwiek weny twórczej na sklejenie wyrazu do wyrazu w tai sposób aby to w miarę przyjemnie się czytało. Pożyjemy zobaczymy, może taki czas nastąpi.

W tym poście postanowiłam opisać to co teraz u mnie się dzieje.
No cóż, ja mogę tu napisać. Są wakacje, które zbliżają się ku schyłkowi. Kartki w kalendarzu coraz szybciej zmieniają częstotliwość wypadania - czas mija coraz szybciej, jak to bywa zawsze pod koniec wakacji. Od dnia dzisiejszego zostały dokładnie 2 tygodnie do rozpoczęcia roku szkolnego. nawet nie wiem kiedy te wszystkie dni wakacji minęły. Przeleciały jak piasek przez palce.

Te wakacje prawie niczym nie różnią się od swoich poprzedniczek. Robota, nuda i brak czasu na zorganizowanie spotkań ze znajomymi. Nawet nie zdążyłam dobrze odpocząć od nawału obowiązków związanych ze szkołą, z powodów obowiązków, pomocy rodzicom przy gosp. rolnym.
Od jakiś 5lat moi rodzice mają plantacje ogórków na sprzedaż. 400metrów bieżących to jest dosyć sporo, ale nie aż tak dużo żeby zatrudniać pracowników. Dlatego ja musiałam pomóc. Jak mój najstarszy brat był w domu to tez służył pomocą - nie miał innego wyjścia. A średniemu bratu się w tym roku upiekło z powodu pracy - praktyk, w nadleśnictwie. Od 4lipca musiałam wstawać ok 6rano i udawać się na pole, za moim domem. Poranki w ten sposób spędzałam do jakiejś 9, czasami 10 rano, w zależności od  ilości plonu i osób zbierających i sortowania. W dni w których nie mieliliśmy zbierania koło domu, musiałam wsiąść na rower i jechać na pole do babci na kolejna porcję ogórków. Któregoś dnia znosiliśmy wiadra dość długo, a po skończeniu tego oszacowaliśmy je na ok 300kg bez sortowania. masakra.  Już patrzeć na nie nie mogłam, ale na szczęście wraz z nadchodzeniem sierpnia moja udręka malała, a teraz mam z tym spokój. Bywały takie dni kiedy była 21-22 a ja już padałam na pysk z powodu braku sił, powieki miałam ciężkie, ale dzielnie wytrzymywałam do tej 23/północy w towarzystwie komputera czy telewizora.
Moje dłonie już nie wytrzymywały. Były strasznie suche, podrapane szorstkimi liśćmi, a ogórki pozostawiały na skórze żółto-zielono-brącową substancję ciężką do zmycia. Pielęgnacja kremami, pilingami i innymi substancjami nie pomagała.  Mój naskórek robił się coraz cieńszy na koniuszkach palców, jak i na powierzchni całych dłoni. Niekiedy stawało się tak, że powstawały małe przetarcia do krwi. Zakładanie rękawiczek też mi nie pomagało. Wręcz przeciwnie. Mając je na rekach moje dłonie zaczęły się pocić/ nabierać wilgoci od porannej rosy. To tylko potęgowało moją nieprzyjemność, ponieważ się zaparzałam w nich.
Ale patrząc na to z innej strony rezultat jest imponujący. Zarobić ponad 5000zł przy cenie 3zł/kg w taki sposób jest naprawdę ciężkie, a my tego dokonaliśmy.

Część tegorocznych wakacji spędzam nad relaksem w samochodzie nauki jazdy u P. Doroty Wawrzyniak. :)
Jeszcze jakiś czas temu przechodziły mnie ciarki po całym ciele na myśl - ja i samochód. Jakoś nie wyobrażałam siebie w roli kierowcy. Było przyczyną głównie tego, że nie prowadziłam nigdy samochodu, motory, ciągnika itp. A tu proszę jaka niespodzianka - odnalazłam się w tym i powiem szczerze bardzo podoba mi się to. Jakiś miesiąc temu zakończyłam wykłady, a w chwili obecnej jestem już po 3 jeździe. Z każdego z tych razów jestem zadowolona.
Tak jeszcze wspomnę, że w jestem w grupie z Danielą Przybył, Albertem Stankiem, Sebastianem Stanaszkiem, Sewerynem Gralą i jego mamą.

Mój pierwszy raz był można stwierdzić pewnego rodzaju niespodzianką. Wcześniej taką sama jazdę miała Daniela. Rozmawiałam z nią dzień przed moją jazdą i powiedziała, że nie wyjeżdżała z placu. Nie pisnęła nawet słówkiem o tym co tak na prawdę mnie czeka.
Miałam jeździć tylko po placu manewrowym, a ku mojemu zaskoczeniu Dorotka wypuściła mnie w teren. Objechałam Białczyk, Pyrzany, Świerkocin, Nowiny, Białcz i przez Witnicę pomału dojechałam do swojej miejscowości, do domu. Już wtedy dosyć ładnie panowałam nad samochodem. No, nie było jakoś idealnie, bo czasami emocje brały górą a wtedy majtałam kierownicą. Nie zasprzęglam samochodu, redukcja biegów wychodzi mi całkiem, całkiem, iż muszę nauczyć się jeszcze nie patrzeć na to jak zmieniam bieg. Całe szczęście w żaden rów nie wpadłam, żadnej stłuczki nie spowodowałam, samochód cały, przechodnie żyją. xd
Za drugim razem szło mi o wiele lepiej. Z początku znowu trochę nie panowałam nad kierownicą, ale w trakcie jazdy wszystko się unormowało - wystarczyło się trochę wyluzować i wczuć w rolę "kierowcy formuły 1". xd Trasa z pozoru prosta: dom - Witnica - Białcz (odwieść mamę Grali) -Witnica (kilka okrążeń po obwodnicy i po mieście) - dom. Dlaczego z pozoru? bo największą trudność sprawiały mi ronda. Nie jeździłam po nich tak jak to powinno prawidłowo wyglądać, gdyż najeżdżałam na ten bruk, kamienie, czy co tam jest. Kilka razy zamiast wbić 3, dałam na 5. Ale to taki mały szczegół.
Ostatnią jazdę miałam w piątek. Tutaj kolejna niespodzianka, o której domyśliłam się po kilku minutach prowadzenia auta. Nie pasowała mi jedna rzecz, której zawsze nie było - dodatkowy pasażer (Sebastian). Od razu wtedy wiedziałam, że czeka mnie podróż po Gorzowie. Jak na razie jechałam tylko obwodnicą tego miasta do WORD'u. Dalej zmienił mnie Seba. Jak to się mówi - od czegoś trzeba zacząć. Dziś Daniela miała taką samą jazdę jak ja. Ciekawe jak jej poszło? :d
Tak naprawdę największe wyzwanie jeszcze przede mną. Opanowanie tych wszystkich rond w GW nie będzie takie proste. Nie ma się czym przejmować. Co ma być, to będzie.

Ogólnie co u mnie słychać?
Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zdowie można mówić dopisuje, byłoby lepiej gdyby nie zapalenie zatok i te wszystkie związane z nim antybiotyki. Samopoczucie i dobru humor mnie nie zawodzi. Zawsze może być gorzej. Już od dawna nie żyję wspomnieniami. Musiałam zabić cząstkę siebie, żeby wyrzucić z siebie te wszystkie uczucia, które jak dla dilera były dla mnie uzależnieniem. Oddaliłam się od takiego życia.

Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz