niedziela, 13 kwietnia 2014

"Pędziczas"...

Jak ten czas szybko leci. Jeszcze całkiem niedawno były ferie, a już jutro zaczynam 3 tydzień praktyk. Teraz w Kostrzynie, a pod koniec kwietnia ruszamy do Witnicy. Mimo że praktyki to czas wolny od szkoły, od nauki, moje ostatnie kilka dni było bardzo pracowite. Jako, że należę do Koła Gospodyń Wiejskich w swojej wsi, musiałam pomóc w przygotowaniach do Jarmarku Wielkanocnego w Witnicy.

Przy okazji uczestniczenia w samym jarmarku i bycia w piątek rano w Witnicy, odwiedziłam swoje "stare śmieci", czyli gimnazjum, do którego chodziłam jeszcze jakieś 3 lata temu. Minęło już bardzo dużo czasu od tego okresu, kiedy byłam uczennicą tej szkoły. Znajomych twarzy w śród uczniów bardzo mało. W samej szkole bardzo mało się zmieniło. Miło było tam pójść i usłyszeć od niektórych nauczycieli, że miło wspominają moją osobę i wciąż archiwizują moje prace plastyczne, czy nawet długoterminowe. Planuję  najbliższych tygodniach ponownie zagościć w progach tego budynków i zrobić jakieś zdjęcia tym pracom, żeby mieć pamiątkę po tym jaką zdolną osobą byłam kiedyś.

Po swoich pomysłach jakie mnie ostatnio nawiedzają mój talent nie maleje - wręcz przeciwnie rośnie w potęgę. Najbardziej to widać po moich fotografiach wykonywanych na Projekt Fotograficzny. W sobotę, w mojej obecnej szkole, odbywały się Drzwi Otwarte, gdzie odbyła się prezentacja zdjęć z tego projektu. Miałam wziąć udział w tej wystawie i zobaczyć ją na własne oczy, ale byłam i jestem zbyt mocno zmęczona samymi przygotowaniami do Jarmarku.

Dodatkowo jeszcze dzisiaj musiałam wcześnie wstać i odbyć "handlową niedzielę" wraz z moim tatą i bratem. Najprawdopodobniej powtórka tej "rozrywki" za jakieś 2-3 tygodnie.

A teraz kilka zwyczajnych zdjęć przygotowanych z na Zajęcia Fotograficzne, w których uczestniczę.

"Podniebna fatamorgana"
"Kot amant"

"Linie szczęścia"
"Oświecony Umysł"
"Świetlistość róży"
"Memory is home"
"Alone frog"
"Beautiful dangerous"
"Black"
"Czarne zastępy"
"Daleka droga do domu"
"Zawsze dumny paw"



"My kind of love"

"Wybraniec"
"Dark Horse"
"Śpiące Królewny"
"Dark Demons", czyli jaskółeczki.

poniedziałek, 24 marca 2014

"Aktualizacja danych - WIOSNA"

Nastał cudowny czas. W końcu - nadeszła wiosna. Pogoda za oknem sprawia, że chce się żyć. Ooo... tak, nareszcie czuję, że żyję! Można więc powiedzieć, że...wracam do gry. Rozkwitam. Uwielbiam te uczucie, kiedy wstając rano mam na twarzy szeroki uśmiech, bo wiem, że czeka mnie miły dzień, w dodatku dzień pełen wrażeń. Czas najwyższy wyrzucić z głowy wszystkie negatywne emocje, bo i po co je w sobie tłumić? Czytając moje posty, w których opisuję cząstkę siebie, swojego życia, można łatwo stwierdzić, że  można są one przepełnione pełnego rodzaju smutkiem, wytykam w nich sama sobie swoje słabości. Lepiej zamienić je na coś pozytywnego. Wiosna przynosi świeżość mojej osobowości. Po co skupiać się nad czymś co teraz nie jest ważne. To tylko przeszłość, strasznie boląca mnie przeszłość. Ale najwyższy czas odrzucić tą cząstkę mojej bolącej wrażliwości. Z nią czuję jak jakiś "żywy trup". Pragnę być jak jakiś egzorcysta, zwalczyć wszystkie demony, które we mnie siedzą. To dzięki nim czuję się chora przez swoją wrażliwość.

Staram się realizować swój plan dzięki, któremu robię "kroki w przyszłość". W końcu robię coś dla siebie. W okresie ostatnich 2-3 miesięcy zawarłam sporo nowych znajomości. Rozmowy z kilkoma z tych osób sprawiły, że coś się we mnie stało. Dodało mi to otuchy, determinacji w walce o "nową siebie". Dzięki temu nasuwa mi się cytat z piosenki Comy: "Na całe szczęście wiem jak rade dać bez wiary i znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi. Przez całe życie na najwyższej pędzą fali, pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."

Ostatnio dużo rzeczy sprawia mi wrażenie, że czuję to jak odrywam się od swojej szarej, monotonnej codzienności, która mnie już irytuje. Dostaję dużo propozycji od swoich znajomych w uczestniczeniu w pewnych zajęciach, dzięki którym mogę rozwinąć pewne swoje umiejętności, wyobraźnię. Największą radość sprawiła mi propozycja uczestniczenia w zajęciach fotograficznych. Na wieść o tym zaczęłam się cieszyć, że mam taką możliwość. Jak na razie nie mam sprzętu, żeby robić bardzo profesjonalne fotografie. Jednak uważam, że to nie jest najważniejsze - sprzęt się tu nie liczy, tylko realizacja pewnych swoich pomysłów. Pokazałam to w pierwszym 'zadaniu domowym', że mam wielkie predyspozycje do rozwinięcia i wyeksponowania w ten sposób swojej weny twórczej. Ujawniam piękno, które w sobie ukrywam.

niedziela, 9 marca 2014

"W tym królestwie potępienia nie ma chwały bez cierpienia"

Życie bywa tak nieprzewidywalne jak pogoda – w każdym momencie może się zmienić, a człowiek nie ma na ten proces najmniejszego wpływu. Wszystko zależy jedynie od podejmowanych przez nas decyzji. W naszym świecie rządzi „prawo dżungli” - przetrwają tylko najsilniejsze osobniki. Lecz nie każdy jest taki silny, żeby wygrać w tej grze zwanej życiem. Muszę przyznać, że życie to taka pojebana gra, ale grafikę ma zajebistą.

Są na świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo kto mógłby te samotność znieść. Wśród grona tych ludzi jestem ja. Niejednokrotnie walczyłam i walczę ze swoim najgroźniejszym wrogiem jakim jest strach przed „samotnością w tłumie”. Wiem, że lepiej przegrać próbując wygrać, niż na starcie się poddać i siedzieć na dupie jak wystraszony berbeć. Uważam, że przychodzi taka chwila, kiedy człowiek musi poświęcić swoje życie. Ktoś, kto nie potrafi niczego poświęcić, nie będzie w stanie nic zmienić - dlatego w swojej osobowości wprowadzam ciągłe zmiany, próbując się dostosować do wciąż zmieniającego się świata. Nigdy nie wiem, co chcę dokładnie osiągnąć, postępując akurat w taki, a nie inny sposób. Kieruję się  jedynie instynktem, pragnąc przetrwać w pełnym niebezpieczeństw świecie. Jednakże często tym zmianom towarzyszy paraliżujący strach. Histeria przed tym, czy jednak jestem na tyle silna, żeby stanąć czoło przeznaczeniu, które jest mi pisane. Ta obawa nie jest czymś złym. Pozwoliła mi, już nie raz dostrzec moje słabości przez co staję się silniejsza. Jednak jeszcze dość często robię coś nierozważnie, zbyt pochopnie. Ale mam do tego dużo dystansu i miewam chwile, że śmieję się z sama z siebie, z tego co robię, lecz Wdy jest za późno żeby ten błąd naprawić.  Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami nic nie jest takie jakie być powinno, takie jakbyśmy chcieli, marzyli. Niemniej jednak eskalacja strachu i paraliżu, w moim przypadku ma to do siebie, że tracę pewność siebie w szczególności w kontaktach międzyludzkich. Przerasta mnie to na tyle, że bojąc się samotności sama robię sobie krzywdę izolując się od ludzi i rozmów z nimi. Może to z tego powodu często podejmowałam się najbardziej niebezpiecznych zadań, z których wyjście bez szwanku było teoretycznie niemożliwe? W niektórych momentach moje życie było nie tyle trudne, co zbyt… pechowe, jeśli mogłam to ująć w ten właśnie sposób. Co chwila przeżywam jakieś wydarzenie, w którym jestem raniona proso w serce, w moje najsłabsze punkty. Zresztą, niejednokrotnie przekonałam się na swojej skórze, że w pewnych sytuacjach człowiek najzwyczajniej w świecie czuje się bezsilny, znudzony i bezużyteczny, a w efekcie zaprzestaje nawet walki o każdy kolejny oddech. I mnie właśnie już po spędzeniu kilkunastu dni w tej „ciemnej klitce”, zwanej „depresją” było wszystko jedno. Jestem zbyt wrażliwą osobą, żeby się nie przejmować tym co napotkałam na swojej drodze życiowej. Często dopada mnie stan głębokich refleksji.

 Mówi się, że jeśli zmienisz siebie, możesz zmienić świat. Głupie pieprzenie... Gdy ludzie oceniają kogoś, tworzy się ich wizerunek, którego ciężko jest się pozbyć - samotnik pozostanie samotnikiem, morderca zawsze pozostanie mordercą. To jest tak jak z alkoholizmem. Można wyjść z nałogu, nie pić, ale przez resztę życia niepijący jest alkoholikiem. Podobnie jest z prostytucją: dziewczyna się puści, później już tego nie robi, ale w oczach innych już zawsze jest dziwką. A jeżeli będziesz w czymś dobry i spróbujesz się wybić, użyją tego, żeby znów wdeptać cię w ziemię. Każdy ma w sobie coś z psychopaty, lecz nie zdaje sobie z tego sprawy. Świata nie zmienisz, za to siebie tak. Z powodu licznych porażek i braku efektów moich starań już nie raz byłam wyśmiewana i uraczona niezbyt kulturalnymi epitetami. Narażając nieustannie swoje życie, próbowałam znaleźć jakiś sposób, chociażby najmniejszą wskazówkę, która umożliwi wmieszać mi się w tłum ludzi, którzy są już bardzo blisko celu, którym jest „wygranie tej gry”. Pytana o ideały, którymi kieruję się w życiu, odpowiadam krótko – chcę udowodnić ludzkości, że nie jestem taka za jaką mnie uważają. Jednak żyję, wierząc, że kiedyś spotkam kogoś, kto mnie zrozumie… Wiem, że mogę polec w walce i tym razem już nikt nie przyjdzie mi na ratunek. W mojej głowie tysiąc myśli na minutę, a za oknami mrok. Być może zbyt późno się zorientowałam i teraz czeka mnie tylko bolesna porażka, ale mimo to postaram się zrobić wszystko, by uratować choć strzępek swojego prawdziwego "ja".

 W jeszcze w nie dalekiej przeszłości miałam wrażenie, że nie potrafię być taka jak wszyscy, nie umiem się dopasować - dlatego zawsze stoję z boku i jedyne co mogę zrobić to bezradnie patrzeć jak ten świat i ci ludzie, a wraz z nimi ja, staczają się po równi pochyłej w dół. Czasem chciałam umieć pstryknąć palcami i tak po prostu zniknąć. Schować się gdzieś, gdzie nie dosięgną mnie spojrzenia, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Kuliłam się w sobie w nadziei, że nikt mnie nie zauważy i nie zrani. Przez to czułam, jak jakaś nieznana siła ściąga mnie ku dołowi, a ja nie miałam sił, by uchronić się upadkiem. Kaleczyłam sobie kolana i dłonie, ale nie to bolało mnie najbardziej. Najgorsze co może być, to zatracić samego siebie.

Najważniejsze jest zawsze to, co mamy w środku. Nieważne jak wyglądamy, w co wierzymy i jakie mamy poglądy. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, równi, bo oddychamy tym samym powietrzem. Każdy ma jednakowe prawo do szczęścia, ale nie każdy potrafi je w sobie odszukać.

Pragnę tylko, by osoby słabe, które dały się porwać nurtowi i podążyły za resztą, również były uznawane za ludzi. W końcu jak to przysłowia głoszą "każdy jest kowalem swojego losu" , "jak sobie pościelisz,tak się wyśpisz".

niedziela, 23 lutego 2014

Robaki


Pierwszy tydzień po feriach już za mną. Było ciężko powrócić do szkolnej rzeczywistości. Dodatkowo przez 2 kolejne tygodnie, w poniedziałek i w środę, będę kończyć lekcje stosunkowo dość późno, gdyż wyjdę ze szkoły gdzieś o 16-17 godzinie, a w domu będę o 18. Dzieje się tak, bo moja szkoła uczestniczy w projekcie, z którego są realizowane dodatkowe zajęcia z rachunkowości. Trochę mi się nie chce, ale uzupełnienie mojej wiedzy na temat Księgi Przychodów i Rozchodów się przyda. Tym bardziej, że po ukończeniu tego kursu można zdobyć pewien certyfikat. 

A teraz czas na koleją dawkę fotografii mojego autorstwa.
Dla mnie nie ma żadnych przeszkód jeśli chodzi o zrobienie czemukolwiek zdjęcia. Nie posiadam jakiejkolwiek paranoi gdy widzę jakieś robaczki. Niektórzy się boją, a ja w takiej sytuacji najchętniej wyciągnęła bym aparat i bez oporu wykonywała zdjęcia. 

Mrówka
Bąk na facelii.
Motyle:

 
Pszczoły:
 
Muchy:

 Pająki:
 Stonoga:


sobota, 22 lutego 2014

"Wirtualna osobowość naszych czasów"

W naszym świecie istnieją takie problemy, z których nawet nie zdajemy sobie powagi z tego jakie skutki mogą przynieść na przyszłość. W czasach teraźniejszych takim czymś jest uzależnienie od gier komputerowych, zwłaszcza tych internetowych. Zapewne każdy z nas zna co najmniej jedną taką osobę, która nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na świecie, jeżeli nie zagra, choć z "godzinkę", w swoją ulubioną grę. Lol, Mentin, Sims, Battlefield, Assassin, Call of Duty, Need for Speed, to tylko marna część popularnych tytułów. 
  
Czy zastanawialiście się może kiedyś jak by to było gdybyśmy byli w grze? Posiadanie magicznych mocy bądź latanie to fajny pomysł, tak jak i niekończąca się ilość żyć. A gdyby tak gra odbywała się w życiu codziennym, a ludzie aby przetrwać musieliby zabijać się nawzajem tylko i wyłącznie dla oglądalności.

Dlaczego poruszyłam ten temat? Otóż, w ciągu ostatnich 3 miesięcy zetknęłam się z anime zawierające właśnie ten rodzaj uzależnienia w swojej fabule. Nimi są "Sword Art Online" i nie dawno skończone "BTOOOM!".

 "Sword Art Online"

Przenosimy się do nieodległej przyszłości, a dokładniej do 2022roku. Wielką popularność zdobyła rewolucyjna technologia NerveGear. Umożliwia zanurzenie się w wirtualnej świecie, w stopniu do tej pory niedostępnym, wysyłając za pomocą kasku bodźce bezpośrednio do mózgu użytkowników. Tytułowej grze towarzyszyła niezwykła popularność, gdyż do zakupienia było gotowe jedynie dziesięć tysięcy kopii, a odbywało się to na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy". Gracze niczego nie podejrzewając, z ekscytacją założyli na głowę hełm, zalogowali się, zachwycili i... I przeżyli szok, bo magiczny przycisk „wyloguj” jak gdyby nigdy nic zniknął. Błąd w grze? A skąd! To działanie jak najbardziej zamierzone. Twórca tej gry miał w swoim celu stworzenie własnego świata, w którym on będzie Bogiem wszechmogącym, wyznaczającym wszelkie reguły i zasady. Z gry nie można w żaden sposób się wylogować. Jedyne rozwiązanie, to przejść grę. Aby tego dokonać, muszą pokonać sto pieter latającego zamku Aincrad, w którym się znajdują bossi, potwory, pułapki, miasta, lasy, wioski. Jednak żeby nie było to takie proste, jak mogłoby się to wydawać wprowadzono jeszcze jedną przeszkodę. Śmierć w grze jest równoznaczna ze śmiercią w rzeczywistym świecie przez spalenie mózgu.A zdjęcie kasku w rzeczywistym świecie również oznacza śmierć.


 "BTOOOM!"

 
Tytułowa gra, niczym kiedyś Counter-Strike, czy Battlefield, podbiła serca miłośników gier MMO. Zawodnik w niej lokalizuje przeciwników na radarze i strategicznie uruchamia bombę, aby wysadzić któregoś z przeciwników z dala. Aby pokonać przeciwników musi ich zabić i zebrać 7elementów należących do nich. Jednak twórcom gry szybko się znudziła i postanowiła przenieść ją z świata wirtualnego do świata rzeczywistego. Walka o śmierć i życie miała miejsce na tropikalnej, bezludnej wyspie, z której nie ma ucieczki.
Graczami były osoby, które przez swoją rodzinę, znajomych, pracowników były zgłoszone po to żeby pozbyć się z ich życia. Dzięki temu niewinni ludzie są proszeni, aby stać się ze zwyczajnych ludzi zimnokrwistymi mordercami, aby przetrwać. Każda postać ma dość fascynującą przeszłość. W śród obsady można odnaleźć różne typy osobowości - bezrobotnego, agenta nieruchomości, 14-letniego psychopatę, byłego żołnierza, lekarza, pedofila, gwałciciela, prawnika, pokazując przy tym odcienie ludzkości, zarówno dobre i złe. Długość pobytu na śmiercionośnej wyspie wpływa na przemianę bohaterów - głód, aby przetrwać, utrata moralności, szaleństwo, które niszczy ich umysły, intensywnie rosnące pragnienia ...  


sobota, 15 lutego 2014

Dzień jak każdy inny.

Wczoraj były dla Walentynki. Dla mnie od zawsze ten jeden dzień w roku jest zwykłym dniem, niewyróżniającym się niczym. Nie dzieje się tak z kwestii tego, że w tym okresie nigdy nie miałam drugiej połówki, z którą mogłabym go świętować. Jak obserwuję swoich rówieśników, społeczeństwo to wydaje mi się to wszystko zbyt przesadzone, zbyt idealne. Niektóre osoby przed nadejściem 14 lutego nagle przypominają sobie, że kogoś darzą uczuciem, którym jest miłość. Zapominają o mnóstwie innych rzeczy, aby w tym dniu pokazać jak to mocno kochają swojego partnera/partnerkę. Dlaczego akurat w tym dniu ludzie mają wyznawać sobie miłość, dawać prezenty? Uważam, że jeśli się kogoś kocha naprawdę i szczerze to się robi to przez cały rok, a nie tylko tego dnia. Nie rozumiem zachowania singli, którym w tym dniu bierze się na sentymenty, wspomnienia, szlochają w poduszkę, rozpaczają jak to im się życie nie układa. To już lekka przesada. -_- 
Ja może nie mam jakiejś swojej sympatii, nie dostałam żadnej walentynki, ale za to dostałam prezent od losu, dzięki któremu czuję się jak ta przysłowiowa "Alicja z Krainy Czarów"