sobota, 21 grudnia 2013

"Co raz bliżej święta..."

Już wkrótce Wigilia. Jest 21grudnia, a ja śniegu nadal nie widzę... Gdzie on się podział? Przecież we wtorek już będzie Wigilia! Z tego co się zapowiada Święta będą bez śniegu. Nie będzie bałwanów i rzucania się śnieżkami. Za oknem będzie szaro, buro i ponuro. Zapalam malutkie świeczki, o pomarańczowym zapachu, i staram się o tych szarościach nie myśleć.

Wczoraj był ostatni dzień szkoły w tym roku. Miałam Wigilię klasową. Była ona troszkę inna niż tamtego roczna. Bardzo różniła się od tych tradycyjnych szkolnych Wigilii.

"Cały dzień na przypale" - takim mianem spokojnie mogę nazwać dzień wczorajszy.
Najpierw poranek spędzony w towarzystwie Sylwii. "Jaki jest najpiękniejszy moment w życiu rudego? -chemioterapia" hahha...
Później było już tylko "gorzej". Do wczorajszego dnia nie pamiętałam jak szalenie można spędzać wolny czas z Karoliną. Ponad 4godziny spędzonego ze sobą czasu robi swoje. "Misja Jeremiasz" nie doczekała się swojego spełnienia. Ale kto wie... może w nowym roku doczekamy się momentu kiedy nastąpi ta cudowna chwila.

Cały tydzień był naprawdę fajny, był by o wiele lepszy, gdyby nie pewny incydent. Wystawiło mnie to na wielką próbę emocjonalną. Czułam się strasznie. Miałam wrażenie, że zaraz nie wytrzymam i wyleje się ze mnie Hades. Wiedziałam, że kiedyś będzie musiało nastąpić nasze spotkanie - pierwsze od mojego postanowienia i pierwsze od bardzo dawna. tym, bardziej, że po raz kolejny zaistniało w mojej głowie wielkie przeczucie. Kiedyś w końcu dostanie to na co sobie zasłużył, ale nie chcę być chamską, zimną suką. Mam w sobie tyle emocji, dzięki którym nie wytrzymam naporu sytuacji i zrobię to o czym od dawna marzę, liczmy od początku lipca, kiedy uświadomiłam sobie pewną rzecz.

Może powróćmy teraz do przyjemniejszych tematów. Przed świąteczna sobota minęła mi zdecydowanie za szybko. Z samego rańca zakupy w Gorzowie, później gotowanie świątecznych gołąbków, a wieczorem ubieranie choinki. Przybieranie świątecznego drzewka sprawia mi wielką frajdę, to jest jeden w tych okresów w roku, kiedy mogę poczuć się jak dziecko. Włącza mi się wtedy potężna wyobraźnia i fantazjuję do woli. Tego roczna choinka bardzo różni się od swoich poprzedniczek, ponieważ pierwszy raz w moim życiu w moim domu zawitała żywa choinka. Jak dotąd mieliśmy sztuczną. Trochę dziwnie mi się ją dekorowało, gdyż ma trochę mniej regularne kształty od swojego sztucznego klona, a w dodatku jest trochę krzywa... ale to nic.... i tak jest piękna.

Jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień, pod tytułem "Przygotowania świąteczne". Już wiem, że będę pichcić w kuchni piekąc ciasta i przygotowując inne świąteczne smakołyki. 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

"Ciasteczka pachnące Bożym Narodzeniem"


Mamy grudzień, więc wszyscy stopniowo szykują się do Świąt Bożego Narodzenia, które zbliżają się wielkimi krokami. Ja także pomalutku rozpoczynam przygotowania. Ostatnią sobotę spędziłam na porządkach świątecznych. Również piekłam pyszne i aromatyczne świąteczne ciasteczka. Zwyczaj pieczenia amioniaczków i pierniczków w moim domu istnieje od zawsze. Bez tych wypieków Święta Bożego Narodzenia nie posiadają swojego uroku i odpowiedniego smaku na podniebieniu. Jeszcze nie są one udekorowane, lecz zabiorę się za to w najbliższym czasie. 

 AMONIACZKI

  • 1 szklanka cukru
  • 2 łyżki amoniaku
  • 1 szklanka śmietany
  • 5 jajek (odlać jedno białko do smarowania)
  • 30 dag czystego smalcu
  • cukier kryształ do posypania
  • mąki tyle ile ''zabierze'' ciasto, ma być elastyczne

Część mąki przesiać na stolnicę, dodać posiekany smalec. Jajka rozbić z cukrem i amoniakiem. Dodać do mąki i smalcu. Zagnieść. W miedzy czasie dodać śmietanę i resztę mąki. Wyrobić gładkie ciasto. Rozwałkować i wycinać szklanką lub foremkami ciasteczka. Amoniaczki układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pędzlować rozbitym białkiem i posypać cukrem kryształem. Piec ok 5-7 min w temperaturze 200 stopni. Ciastka można upiec bez dodatku białka i cukru, a w zamian za to po upieczeniu można udekorować polewą i lukrem.

PIERNICZKI
  • 1 szklanka cukru pudru
  • ¾ szklanki wody
  • 11/2 szklanki miodu
  • 1 żołtko
  • 2 jajka całe
  • Paczka przyprawy do piernika
  • 90 dag mąki
  • 2 łyżeczki amoniaku

Z wody i cukru ugotować syrop. Miód, jajka, żółtko, amoniak i przyprawę wymieszać z 5 łyżkami mąki na jednolitą masę. Resztę mąki ma stolnicę, dodać ciepły syrop i resztę składników. Ciasto wyrobić na gładko, po wyrobieniu odłożyć je 12 godzin, następnie dobrze przerobić . Rozwałkować i wykrawać różnego kształtu pierniczki. Ciastka układać na lekko natłuszczonej blaszce i piec w bobrze nagrzanym piekarniku do złotego koloru. Ciepłe zbierać z blachy ,układać na desce, ostudzić i ozdobić.

sobota, 14 grudnia 2013

"Piątek 13-tego"

Wczoraj był piątek trzynastego. "Trzy­nastego wszystko zdarzyć się może. Trzynastego świat w różowym kolorze". Te słowa starej piosenki idealnie pasują do mojego dzisiejszego dnia

Od samego początku zapowiadał się bardzo ciekawie, pomimo że powszechnie uważany za pechowy dzień. Humor i dobre samopoczucie dzisiaj mnie nie opuszczały. Rano jadąc autobusem do szkoły zawsze zdejmuję kurtkę. Dziś zrobiłam tak samo. Tuż przed końcem jazdy założyłam ją... tylko, że odwrotnie - kapturem do dołu.Miałam niezły ubaw jak się zorientowałam co zrobiłam. Lecz to jeszcze nic w porównaniu do tego co mnie jeszcze czekało.

Zdałam wczoraj egzamin teoretyczny egzamin na prawo jazdy. Miałam sporą grupę wsparcia, która dodawała mi otuchy i życzyła powodzenia, z czego byłam bardzo zdziwiona. Nawet Pani Magda powiedziała, że nie wypuści mnie z klasy dopóki nie da mi kopniaka na szczęście. Towarzyszyła mi przy tym spora dawka emocji i stresu. Z godzinę na godzinę rosły one coraz bardziej. Kiedy weszłam do sali i zaczęłam rozwiązywać test, moje serce biło mi jak szalone. Biło tak szybko, że w pewnym momencie myślałam, że wyrwie mi się z klatki piersiowej. Uspokoiłam się kiedy po ukończeniu testu na swoim monitorze ukazał się zielony napis - wynik pozytywny. Zdobyłam 71pkt/74pkt, mając błąd w jednym pytaniu. Z tego wszystkiego już nie pamiętam treści pytań.
O następną część dnia zadbał mój kuzyn, Mateusz.  Przyszedł do mnie przed egzaminem, potem poszliśmy na miasto coś zjeść i obejrzeliśmy seans w kinie. 
Byliśmy na "Igrzyska śmierci: pierścień ognia.". Ekranizacji II części wielkiego bestselera, na podstawie powieści Suzanne Collins „W pierścieniu ognia” . Naprawdę bardzo fajny film. Polecam go z całego serca. Dużo efektów specjalnych,  w nieprzesadzonej dawce. Było również dużo humoru. Można było poczuć poczuć wszystkie emocje, kiedy atmosfera zaczyna się zagęszczać. Aktorzy grający główne role byli dobrani tak doskonale, że dla mnie bomba - Liams Hemsworth,  Josh Hutcherson, Jennifer Lawrence, Sam Claflin, Elizabeth Banks, Lenny Kravitz Woody Harrelson i wiele innych. Scenarzyści zadbali również o ciekawe stylizacje, stroje. Przyznam, że kostiumolodzy się postarali. Wynik jaki daje połączenie kostiumów z efektami specjalnymi i muzyką mnie urzekł w pewien sposób. Przecudowna, melodyjna  ścieżka dźwiękową świetnie bawiącą się naszymi emocjami pobudzała mi zmysły. Rewelacyjna była scena przy ataku Głoskułek. Dzięki temu w głowie wciąż pozostaje ten świergot. Katniss co chwilę zachwycała i zapierała dech w piersi swoimi strojami. Genialna suknia na pierwszej prezentacji trybutów, ale zniewalająca suknia ślubna zamieniająca się w coś zupełnie przeciwnego. Effie jednak swoimi stylizacjami przebijała wszystko. Każda z  jej odsłon była krzykliwa, ale i w pewien sposób gustowna. Tak jakby uciekła z największych pokazów mody najlepszych projektantów. Kumulacja tych wszystkich rzeczy daje fenomenalny efekt. 

Nie oglądałam, ani nie czytałam  poprzedniej części "Igrzysk śmierci" i już wiem, że muszę nadrobić swoje zaległości. Z ciekawością czekam na kolejną część tej wspaniałej ekranizacji.

Bardzo potrzebowałam takiego typu odpoczynku. Rozluźniłam się, zrelaksowałam i choć na chwilę zapomniałam o problemach. W końcu doczekałam się dnia, kiedy wreszcie odpocznę sobie od ciągłego "męczenia" testów. 
Mateusz jest naprawdę fajnym kuzynem. Miło spędza mi się z nim czas. Dawno mi się z nikim tak dobrze nie rozmawiało. Dziękuję mu za ten miło spędzony dzień.

Mój piątek 13-tego jest doskonałym przykładem na to, że to nie był pechowy dzień, tak jak to mówią przesądy.

 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

"Ciasto zagroda wiejska"

Tort ten wykonałam kilka lat temu, z okazji Konkursu ciast na Dożynki w Witnicy.
Był on dla mnie nie lata wezwaniem. Musiałam wykazać się sporą dawką cierpliwości. Ulepienie, któregoś z tych z zwierząt zabierało mi dużo czasu i energii, ale za to efekt ... powalający na kolana.
Sposób układania rolad
CIASTO:
12 jajek,
12 łyżek cukru,
12 łyżek mąki.

NADZIENIE ROLAD:
1kg jabłek,
6 łyżek wody,
¾ szkl cukru,
Pół galaretki wiśniowej,
Pół galaretki agrestowej. (ja dodatkowo dodałam barwniki w płynie)

KREM KOKOSOWY:
5żółtek,
¾ szkl cukru,
0,5l mleka,
3 łyżki mąki pszennej,
Cukier wanilinowy.
3-5łyżek kokosu,
Kostka masła.

Białka ubić na sztywną pianę. Nie przerywając ubijania dodawać po żółtku. Nast. stopniowo dodawać cukier. Ubijać, aż cukier przestanie być wyczuwalny. Nast. dodać mąkę i wszystko razem wymieszać. Upiec 3 biszkopty. (Ja upiekłam jeden okrągły-na spód. Można upiec prostokątny). 2 jeszcze ciepłe wyjąć z formy i zawinąć w lekko wilgotne ściereczki.

Obrane jabłka pokroić i uprażyć na papkę z wodą i cukrem. Podzielić na 2części. Do jednej dodać galaretkę wiśniową, a do drugiej agrestową. Wystudzonymi masami jabłkowymi posmarować rozwinięte ze ściereczek rolady. Jedną masą czerwoną, drugą zieloną. I starannie zawinąć. Gdy rolady całkowicie stężeją pokroić je w cienkie plastry (ok. 1cm).

Żółtka z cukrem utrzeć na gładka masę. W połowie szkl. zimnego mleka rozrobić mąkę. Pozostałe mleko zagotować z cukrami i energicznie mieszając wlać do masy jajecznej. Dokładnie ucierać a nast. (nie przerywając ucierania) wlewać rozrobioną mąkę. Wszystko razem mieszając zagotować budyń. Ostudzony budyń utrzeć z masłem dodając kokos.

Spód ciasta (tzn. trzeci nie zrolowany) posmarować odrobiną kremu. Nast. układać jeden obok drugiego plastry rolad w jednym koloru obok drugiego. Na warstwie rolad posmarować trochę kremu i ponownie układać plastry ciasta. Czynność powtarzać do wyczerpania składników. (Można układać warstwy rolad w szachownicę). Dowolnie ozdobić.

"Kuchnia - cząstka mojego życia".

Kuchnia to miejsce, w którym pobudzam swoją kreatywność i mogę sprawiać radość rodzinie i przyjaciołom poprzez przyrządzanie moich najlepszych specjałów. Krótko mówiąc gotowanie to dla mnie... całe życie! Dla mnie dzień bez przygotowania czegoś pysznego to dzień stracony. Poza tym interesuję się zagadnieniami związanymi z kuchnią, uwielbiam przeglądać książki kucharskie, czytać czasopisma dotyczące tego tematu, oglądać programy kulinarne i generalnie wszystko co się wiąże z kuchnią. Większość potraw spod moich palców wychodzą tak, że no właśnie ... paluszki lizać. Sprawia mi to ogromną radość, bo lubię tworzyć, eksperymentować, dobrze jeść i lubię kiedy inni się zachwycają moimi daniami. Uwielbiam patrzeć jak inni pochłaniają z apetytem moją potrawę, sama również uwielbiam dobrze zjeść i najbardziej smakuje mi to co zrobię sama. Do gotowania trzeba mieć cierpliwość i serce, wtedy smakuje wszystkim. Umiem zrobić wszystko w kuchni, gdyż samodzielnie zaczęłam gotować mając około 14-lat, a od maleńkości lgnęłam do kuchni pomagać mojej mamie, która cierpliwie wtajemniczała mnie w ten świat. Gotowanie jest fajną zabawą - miesza się różne rzeczy i sprawdza, co z nich wychodzi. Można się przy tym odrobinę poruszać, co jest miłą odskocznią od spraw codziennych. Mnie tam mokre, lepkie czy tłuste dłonie w trakcie gotowania nie przeszkadzają. Jasne, że często muszę się zmuszać do pójścia do kuchni, bo jestem zmęczona/rozleniwiona/mam ciekawsze rzeczy do roboty, no ale nakarmić dom trzeba. Ale nawet w takich momentach, jak już się do tej kuchni zwlokę, to jest fajnie.

Tak jak wspomniałam już od maleńkości wtajemniczałam się w świat kulinariów. Doskonale pamiętam jak jako mała dziewczynka pomagałam mamie przy przygotowaniu dań. Moja mama robiła sałatkę do obiadu dla całej rodziny, a ja ... brałam swój nóż, deskę do krojenia, warzywa, przyprawy i robiłam swoją własną, później porównując, która lepiej wyszła. Podobnie było z kopytkami, czy pierogami. Brałam wałek i moją mini stolnicę i robiłam to po swojemu. Po zrobieniu ciasta, jak zostały resztki, zawsze nie mogłam się powstrzymać od dokładnego wylizania miski z tych resztek. Mama często mi wtedy powtarzała, że "Kto je ostatki, będzie piękny i gładki". C; Z czasem zaczęłam się samodzielnie zabierać za wykonywanie potraw w całości, wyręczając od tego mamę. W teraźniejszości moje doświadczenie w kuchni doszło do bardzo wysokiego stopnia. Mój tata mówi, że gotuję o wiele lepiej od mamy. Nie muszę już nikogo prosić o wykonanie jakiś słodkości, przy przyrządzenie sobie pyszności np. na śniadanie, czy kolacje. Jak nabierze mnie na coś ochota po przeczytaniu jakiegoś przepisu idę do kuchni, patrzę czy mam wszystkie składniki i pichcę. 


Ogólnie jestem bardzo uzdolniona plastycznie. Kiedy mam tylko okazję ozdobienia jakiegoś ciasta, słodkości to długo się nie zastanawiam i to wykonuję najlepiej jak tylko mogę, dając o każdy szczegół. Moje prace nie są idealne, lecz przyciągają dużą uwagę. W szczególności wtedy kiedy są wykonane z masy cukrowej. W niedalekiej przyszłości postaram się znaleźć chwilę czasu, aby poszukać zdjęcia ukazujące moje oryginalne i mało spotykane cudeńka cukiernicze. 

Miałam nawet plan związać swoje życie, zawód z tym hobby. Bardzo chciałam iść do gastronomika na kucharza. Miałam nawet złożone papiery, byłam przyjęta i przydzielona do danej klasy, ale... ostatecznie wylądowałam w Ekonomiku. Stało się to za sprawą namów rodziców do zmiany zawodu na bardziej przyszłościowy, bo pracę po ekonomie mogę dostać prawie wszędzie. 

sobota, 7 grudnia 2013

"Noc cytrusowych lampionów."


Świecznik ze skórki mandarynki to bardzo nastrojowa ozdoba domu. Unoszący się naturalny zapach mandarynki niezmiennie kojarzy się z długimi, zimowymi wieczorami, dając niepowtarzalną i magiczną atmosferę... I ten wspaniały zapach pomarańczy, mandarynek....  Cudo!!!

Materiały i przybory:
  • skórka z mandarynki, lubinnego cytrusa
  • świeczka typu "tea light"
  • nożyk
  • nożyczki
  • słomka do picia


1. Mandarynkę należy umyć i wytrzeć do sucha. Delikatnie ugnieść w dłoniach.

2. Nożykiem nacinamy skórkę w 1/3 wysokości. Zdejmujemy wierzch i ostrożnie wyjmujemy cząstki owocu. Smacznego:)

3. Nożyczkami wycinamy dowolny wzór dookoła brzegu mandarynki.

4. Słomką robimy ozdobne dziurki- można kłaść skórkę na brzegu deski do krojenia lub zrobić to w dłoniach.
5. Wstawiamy świeczkę, zapalamy i gotowe!
Przygotowanie świecznika zajmuje dokładnie chwileczkę a prezentuje się i pachnie przeuroczo.
Zapaloną świeczkę należy trzymać w bezpiecznej odległości od łatwopalnych materiałów i małych dzieci. Starsze dzieciaczki należy przestrzec przed zabawą ogniem.

Źródło: http://ekodziecko.com/dom-i-ogrod/117-swiecznik-z-mandarynki

Pod spodem znajdują się propozycje ozdobienia tych oto naturalnych, cudownie pachnących świętami świeczek.


źródło
źródło
Źródło

 
Źródło