niedziela, 27 kwietnia 2014

"Kuchenne koszmary"

"Kuchenne koszmary" to jedna z moich ulubionych serii. którą stworzyłam w ostatnich tygodniach.
Włożyłam w nią całą swoją duszę, serce i uczucia, bo fotografia jest tym co najbardziej lubię... a jak na razie... tym co najbardziej kocham. Przynajmniej wiem, że moja miłość, kryjąca się pod jej postacią, nigdy mnie nie opuści, nie zawiedzie, nie zdradzi, nie okłamie... Właśnie dlatego jest rzeczą, z którą spędzam tak dużo czasu. 

Ta seria to nie są jakieś tam zwykłe zdjęcia. To coś nad czym trzeba poświęcić odrobinę czasu w celu rozwikłania prawdziwego przesłania przekazanego w danej ilustracji. Teraz prezentuję czym natchnęły mnie drobiazgi znajdujące się w każdej kuchni. 

To jeszcze nic w porównaniu z pomysłami, które dwoją i troją się w mojej główce. W mojej następnej serii nadam niektórym przedmiotom życie jakiego nigdy dotąd nie miały możliwości mieć. Szczerze mówiąc, to boję się swoich pomysłów... Moja kreatywność nie zna granic...
"Skazany na życie"
"Wola istnienia"
"Igły, prawie jak widły"
"Iluminacja cienia"
"Paranormal family"

Elfien lied

Ostatnimi czasy sporo myśli krąży mi po głowie. Roją mi się wielorakie pomysły na zdjęcia. Jak je wykonam i wyjdą mi tak jak o nich myślę, to nadam sobie tytuł jakiejś "Królowej Marko". Mój natłok myśli jak mrówek w mrowisku nie ogranicza się tylko co do fotografii. Po raz kolejny napadła mnie wielka ochota napisać o czymś głębszym. Podobnie jak to było w przypadku:  "W tym królestwie potępienia nie ma chwały bez cierpienia."  Jednakże w przypadku tej notki będzie trochę inaczej. Nie będę Ty pisała o sobie, a swoich przeżyciach. Chociaż na mały fragment tego też się gdzieś tutaj znajdzie miejsce. "Elfen Lied" to jedno z anime związane klimatycznie z horrorem. Ale właściwie gdyby nie pewien akcencik zawarty z nim, który tak bardzo kojarzy mi się z moim życiem, to ten post nie powstałby nigdy.

Czytałam o tym anime bardzo dużo. Dla dużej liczby krytykujących osób, którzy są już po seansie tej animacji,  jest ono zwykłym, niczym się nie rozróżniającym na tle innych swego typu. Bo co ciekawego i jakie wartości, mogą zawierać nienaturalne obrazy, gdzie dosłownie można znaleźć „rękę, nogę, mózg na ścianie”? Przez te wszystkie sceny można powiedzieć, że jest zbyt mocno przepełnione sielankowym rozlewem krwi, brutalnością, torturami.. Nagości w nim również nie brakuje, bo jest jej równie dużo co krwi. Nagość większości filmów i serii jest zwykle prekursorem sceny miłosnej. W tym anime jest to bardziej związane z czymś złym, zazwyczaj dość brutalnym, serwując przy tym porządny koktajl emocjonalny. .

Fabuła skupia się na losach przedstawicieli nowej rasy ludzkiej zwanej „dicoloniusami”, którzy posiadają pewne nadnaturalne zdolności, przeszkadzające im w życiu i powodujące ich odosobnienie od reszty społeczeństwa. Nienawidzą oni swoich poprzedników "Homo Sapiens", zabijając ich przy tym z zimą krwią. Posiadają oni tak zwane wektory, złożone z niewidzialnych ramion, długich wystających z plecy, które pozwalają, trzymać, rzucić, wyciąć i zniszczyć to co tylko uznają za stosowne.
Opowieść opowiada o młodej dziewczynie Lucy/Nycu, posiadającą rozdwojenie jaźni, podwójną osobowość. Po ucieczce z tajnego kompleksu naukowego Lucy traci swoje wspomnienia i powraca do osobowości dziecka, które potrafi wypowiedzieć tylko jedno słowo „Nycu”, skąd zaczerpnięto źródło dla jej imienia.Ona kończy się spotkanie młodego człowieka o imieniu Kouta i jego kuzynka Yuka. Dwa, nie wiedząc, co zrobić z dzieckiem, jak Nyuu, decydują się dbać o nią i wkrótce zaczyna swoją normę jako ciągnięty razem rodziny, która musi poradzić sobie z rozdwojenie jaźni Nyuu i agentów rządowych, którzy szukają jej odzyskać...
Mimo że zetknęłam się ze sporą dawką negatywnej opinii na tego temat, posiadam do tego anime pewnego rodzaju sentyment. Oglądając je, jak zwykle starając się wczuć w fabułę i wyczytując w niej wartości, poczułam coś co nie zdarzyło się przy żadnym innym anime, czy filmie. Po obejrzeniu któregoś z odcinków, ogarnęły mnie głębokie refleksje, bo odnalazłam w nim cząstkę tego co spotkało mnie w życiu. Wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego jak wiele dla drugiego człowieka może znaczyć jedno krótkie słowo „przepraszam”. Tym bardziej z tego jakie konsekwencje w przyszłości może przynieść nie wypowiedzenie tego magicznego słowa.
 http://37.media.tumblr.com/cd0393863221836f7a5415e63498c49d/tumblr_n10m0z00BO1rlvqceo1_500.gifphotoset animated GIFhttp://24.media.tumblr.com/tumblr_lzx1n4WP1o1r1afsso1_500.gif



niedziela, 13 kwietnia 2014

"Pędziczas"...

Jak ten czas szybko leci. Jeszcze całkiem niedawno były ferie, a już jutro zaczynam 3 tydzień praktyk. Teraz w Kostrzynie, a pod koniec kwietnia ruszamy do Witnicy. Mimo że praktyki to czas wolny od szkoły, od nauki, moje ostatnie kilka dni było bardzo pracowite. Jako, że należę do Koła Gospodyń Wiejskich w swojej wsi, musiałam pomóc w przygotowaniach do Jarmarku Wielkanocnego w Witnicy.

Przy okazji uczestniczenia w samym jarmarku i bycia w piątek rano w Witnicy, odwiedziłam swoje "stare śmieci", czyli gimnazjum, do którego chodziłam jeszcze jakieś 3 lata temu. Minęło już bardzo dużo czasu od tego okresu, kiedy byłam uczennicą tej szkoły. Znajomych twarzy w śród uczniów bardzo mało. W samej szkole bardzo mało się zmieniło. Miło było tam pójść i usłyszeć od niektórych nauczycieli, że miło wspominają moją osobę i wciąż archiwizują moje prace plastyczne, czy nawet długoterminowe. Planuję  najbliższych tygodniach ponownie zagościć w progach tego budynków i zrobić jakieś zdjęcia tym pracom, żeby mieć pamiątkę po tym jaką zdolną osobą byłam kiedyś.

Po swoich pomysłach jakie mnie ostatnio nawiedzają mój talent nie maleje - wręcz przeciwnie rośnie w potęgę. Najbardziej to widać po moich fotografiach wykonywanych na Projekt Fotograficzny. W sobotę, w mojej obecnej szkole, odbywały się Drzwi Otwarte, gdzie odbyła się prezentacja zdjęć z tego projektu. Miałam wziąć udział w tej wystawie i zobaczyć ją na własne oczy, ale byłam i jestem zbyt mocno zmęczona samymi przygotowaniami do Jarmarku.

Dodatkowo jeszcze dzisiaj musiałam wcześnie wstać i odbyć "handlową niedzielę" wraz z moim tatą i bratem. Najprawdopodobniej powtórka tej "rozrywki" za jakieś 2-3 tygodnie.

A teraz kilka zwyczajnych zdjęć przygotowanych z na Zajęcia Fotograficzne, w których uczestniczę.

"Podniebna fatamorgana"
"Kot amant"

"Linie szczęścia"
"Oświecony Umysł"
"Świetlistość róży"
"Memory is home"
"Alone frog"
"Beautiful dangerous"
"Black"
"Czarne zastępy"
"Daleka droga do domu"
"Zawsze dumny paw"



"My kind of love"

"Wybraniec"
"Dark Horse"
"Śpiące Królewny"
"Dark Demons", czyli jaskółeczki.

poniedziałek, 24 marca 2014

"Aktualizacja danych - WIOSNA"

Nastał cudowny czas. W końcu - nadeszła wiosna. Pogoda za oknem sprawia, że chce się żyć. Ooo... tak, nareszcie czuję, że żyję! Można więc powiedzieć, że...wracam do gry. Rozkwitam. Uwielbiam te uczucie, kiedy wstając rano mam na twarzy szeroki uśmiech, bo wiem, że czeka mnie miły dzień, w dodatku dzień pełen wrażeń. Czas najwyższy wyrzucić z głowy wszystkie negatywne emocje, bo i po co je w sobie tłumić? Czytając moje posty, w których opisuję cząstkę siebie, swojego życia, można łatwo stwierdzić, że  można są one przepełnione pełnego rodzaju smutkiem, wytykam w nich sama sobie swoje słabości. Lepiej zamienić je na coś pozytywnego. Wiosna przynosi świeżość mojej osobowości. Po co skupiać się nad czymś co teraz nie jest ważne. To tylko przeszłość, strasznie boląca mnie przeszłość. Ale najwyższy czas odrzucić tą cząstkę mojej bolącej wrażliwości. Z nią czuję jak jakiś "żywy trup". Pragnę być jak jakiś egzorcysta, zwalczyć wszystkie demony, które we mnie siedzą. To dzięki nim czuję się chora przez swoją wrażliwość.

Staram się realizować swój plan dzięki, któremu robię "kroki w przyszłość". W końcu robię coś dla siebie. W okresie ostatnich 2-3 miesięcy zawarłam sporo nowych znajomości. Rozmowy z kilkoma z tych osób sprawiły, że coś się we mnie stało. Dodało mi to otuchy, determinacji w walce o "nową siebie". Dzięki temu nasuwa mi się cytat z piosenki Comy: "Na całe szczęście wiem jak rade dać bez wiary i znalazłem wielu, którzy drogę pokazali mi. Przez całe życie na najwyższej pędzą fali, pochmurne niebo im na głowy się nie zwali."

Ostatnio dużo rzeczy sprawia mi wrażenie, że czuję to jak odrywam się od swojej szarej, monotonnej codzienności, która mnie już irytuje. Dostaję dużo propozycji od swoich znajomych w uczestniczeniu w pewnych zajęciach, dzięki którym mogę rozwinąć pewne swoje umiejętności, wyobraźnię. Największą radość sprawiła mi propozycja uczestniczenia w zajęciach fotograficznych. Na wieść o tym zaczęłam się cieszyć, że mam taką możliwość. Jak na razie nie mam sprzętu, żeby robić bardzo profesjonalne fotografie. Jednak uważam, że to nie jest najważniejsze - sprzęt się tu nie liczy, tylko realizacja pewnych swoich pomysłów. Pokazałam to w pierwszym 'zadaniu domowym', że mam wielkie predyspozycje do rozwinięcia i wyeksponowania w ten sposób swojej weny twórczej. Ujawniam piękno, które w sobie ukrywam.

niedziela, 9 marca 2014

"W tym królestwie potępienia nie ma chwały bez cierpienia"

Życie bywa tak nieprzewidywalne jak pogoda – w każdym momencie może się zmienić, a człowiek nie ma na ten proces najmniejszego wpływu. Wszystko zależy jedynie od podejmowanych przez nas decyzji. W naszym świecie rządzi „prawo dżungli” - przetrwają tylko najsilniejsze osobniki. Lecz nie każdy jest taki silny, żeby wygrać w tej grze zwanej życiem. Muszę przyznać, że życie to taka pojebana gra, ale grafikę ma zajebistą.

Są na świecie ludzie, którzy lubią samotność, ale nie ma nikogo kto mógłby te samotność znieść. Wśród grona tych ludzi jestem ja. Niejednokrotnie walczyłam i walczę ze swoim najgroźniejszym wrogiem jakim jest strach przed „samotnością w tłumie”. Wiem, że lepiej przegrać próbując wygrać, niż na starcie się poddać i siedzieć na dupie jak wystraszony berbeć. Uważam, że przychodzi taka chwila, kiedy człowiek musi poświęcić swoje życie. Ktoś, kto nie potrafi niczego poświęcić, nie będzie w stanie nic zmienić - dlatego w swojej osobowości wprowadzam ciągłe zmiany, próbując się dostosować do wciąż zmieniającego się świata. Nigdy nie wiem, co chcę dokładnie osiągnąć, postępując akurat w taki, a nie inny sposób. Kieruję się  jedynie instynktem, pragnąc przetrwać w pełnym niebezpieczeństw świecie. Jednakże często tym zmianom towarzyszy paraliżujący strach. Histeria przed tym, czy jednak jestem na tyle silna, żeby stanąć czoło przeznaczeniu, które jest mi pisane. Ta obawa nie jest czymś złym. Pozwoliła mi, już nie raz dostrzec moje słabości przez co staję się silniejsza. Jednak jeszcze dość często robię coś nierozważnie, zbyt pochopnie. Ale mam do tego dużo dystansu i miewam chwile, że śmieję się z sama z siebie, z tego co robię, lecz Wdy jest za późno żeby ten błąd naprawić.  Zdaję sobie sprawę z tego, że czasami nic nie jest takie jakie być powinno, takie jakbyśmy chcieli, marzyli. Niemniej jednak eskalacja strachu i paraliżu, w moim przypadku ma to do siebie, że tracę pewność siebie w szczególności w kontaktach międzyludzkich. Przerasta mnie to na tyle, że bojąc się samotności sama robię sobie krzywdę izolując się od ludzi i rozmów z nimi. Może to z tego powodu często podejmowałam się najbardziej niebezpiecznych zadań, z których wyjście bez szwanku było teoretycznie niemożliwe? W niektórych momentach moje życie było nie tyle trudne, co zbyt… pechowe, jeśli mogłam to ująć w ten właśnie sposób. Co chwila przeżywam jakieś wydarzenie, w którym jestem raniona proso w serce, w moje najsłabsze punkty. Zresztą, niejednokrotnie przekonałam się na swojej skórze, że w pewnych sytuacjach człowiek najzwyczajniej w świecie czuje się bezsilny, znudzony i bezużyteczny, a w efekcie zaprzestaje nawet walki o każdy kolejny oddech. I mnie właśnie już po spędzeniu kilkunastu dni w tej „ciemnej klitce”, zwanej „depresją” było wszystko jedno. Jestem zbyt wrażliwą osobą, żeby się nie przejmować tym co napotkałam na swojej drodze życiowej. Często dopada mnie stan głębokich refleksji.

 Mówi się, że jeśli zmienisz siebie, możesz zmienić świat. Głupie pieprzenie... Gdy ludzie oceniają kogoś, tworzy się ich wizerunek, którego ciężko jest się pozbyć - samotnik pozostanie samotnikiem, morderca zawsze pozostanie mordercą. To jest tak jak z alkoholizmem. Można wyjść z nałogu, nie pić, ale przez resztę życia niepijący jest alkoholikiem. Podobnie jest z prostytucją: dziewczyna się puści, później już tego nie robi, ale w oczach innych już zawsze jest dziwką. A jeżeli będziesz w czymś dobry i spróbujesz się wybić, użyją tego, żeby znów wdeptać cię w ziemię. Każdy ma w sobie coś z psychopaty, lecz nie zdaje sobie z tego sprawy. Świata nie zmienisz, za to siebie tak. Z powodu licznych porażek i braku efektów moich starań już nie raz byłam wyśmiewana i uraczona niezbyt kulturalnymi epitetami. Narażając nieustannie swoje życie, próbowałam znaleźć jakiś sposób, chociażby najmniejszą wskazówkę, która umożliwi wmieszać mi się w tłum ludzi, którzy są już bardzo blisko celu, którym jest „wygranie tej gry”. Pytana o ideały, którymi kieruję się w życiu, odpowiadam krótko – chcę udowodnić ludzkości, że nie jestem taka za jaką mnie uważają. Jednak żyję, wierząc, że kiedyś spotkam kogoś, kto mnie zrozumie… Wiem, że mogę polec w walce i tym razem już nikt nie przyjdzie mi na ratunek. W mojej głowie tysiąc myśli na minutę, a za oknami mrok. Być może zbyt późno się zorientowałam i teraz czeka mnie tylko bolesna porażka, ale mimo to postaram się zrobić wszystko, by uratować choć strzępek swojego prawdziwego "ja".

 W jeszcze w nie dalekiej przeszłości miałam wrażenie, że nie potrafię być taka jak wszyscy, nie umiem się dopasować - dlatego zawsze stoję z boku i jedyne co mogę zrobić to bezradnie patrzeć jak ten świat i ci ludzie, a wraz z nimi ja, staczają się po równi pochyłej w dół. Czasem chciałam umieć pstryknąć palcami i tak po prostu zniknąć. Schować się gdzieś, gdzie nie dosięgną mnie spojrzenia, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Kuliłam się w sobie w nadziei, że nikt mnie nie zauważy i nie zrani. Przez to czułam, jak jakaś nieznana siła ściąga mnie ku dołowi, a ja nie miałam sił, by uchronić się upadkiem. Kaleczyłam sobie kolana i dłonie, ale nie to bolało mnie najbardziej. Najgorsze co może być, to zatracić samego siebie.

Najważniejsze jest zawsze to, co mamy w środku. Nieważne jak wyglądamy, w co wierzymy i jakie mamy poglądy. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, równi, bo oddychamy tym samym powietrzem. Każdy ma jednakowe prawo do szczęścia, ale nie każdy potrafi je w sobie odszukać.

Pragnę tylko, by osoby słabe, które dały się porwać nurtowi i podążyły za resztą, również były uznawane za ludzi. W końcu jak to przysłowia głoszą "każdy jest kowalem swojego losu" , "jak sobie pościelisz,tak się wyśpisz".

niedziela, 23 lutego 2014

Robaki


Pierwszy tydzień po feriach już za mną. Było ciężko powrócić do szkolnej rzeczywistości. Dodatkowo przez 2 kolejne tygodnie, w poniedziałek i w środę, będę kończyć lekcje stosunkowo dość późno, gdyż wyjdę ze szkoły gdzieś o 16-17 godzinie, a w domu będę o 18. Dzieje się tak, bo moja szkoła uczestniczy w projekcie, z którego są realizowane dodatkowe zajęcia z rachunkowości. Trochę mi się nie chce, ale uzupełnienie mojej wiedzy na temat Księgi Przychodów i Rozchodów się przyda. Tym bardziej, że po ukończeniu tego kursu można zdobyć pewien certyfikat. 

A teraz czas na koleją dawkę fotografii mojego autorstwa.
Dla mnie nie ma żadnych przeszkód jeśli chodzi o zrobienie czemukolwiek zdjęcia. Nie posiadam jakiejkolwiek paranoi gdy widzę jakieś robaczki. Niektórzy się boją, a ja w takiej sytuacji najchętniej wyciągnęła bym aparat i bez oporu wykonywała zdjęcia. 

Mrówka
Bąk na facelii.
Motyle:

 
Pszczoły:
 
Muchy:

 Pająki:
 Stonoga: